Na dzień przed obchodami 100. rocznicy rozpoczęcia masowych mordów Ormian w Imperium Osmańskim, rzecznik Białego Domu zaapelował o "szczere" uznanie prawdy o "masakrze", w której zginęło 1,5 mln osób. W jego wypowiedzi nie padło jednak słowo "ludobójstwo".
Stany Zjednoczone otwarcie przyznają, że w masakrze jaka miała miejsce 100 lat temu zginęło 1,5 mln Ormian. Jutrzejsza rocznica to smutny dzień i smutne uczczenie pamięci (ofiar) - powiedział rzecznik John Earnest podczas briefingu w Białym Domu.
Przypomniał, że w rocznicowych obchodach weźmie udział w Erewanie amerykańska delegacja pod przewodnictwem ministra finansów Jacka Lewa i zapewnił, że USA opłakują osoby, które straciły życie "w tych tragicznych wydarzeniach".
Podtrzymujemy nasze stanowisko, że uczciwe i szczere uznanie tych tragicznych zdarzeń służyłoby temu, że w przyszłości mniej prawdopodobne będą takie zdarzenia. Wierzymy, że wszystkie strony skorzystałyby na uznaniu prawdy o tej masakrze - zaapelował.
Niemniej, mimo trwających od lat nacisków silnego ormiańskiego lobby w USA, Earnest ani razu nie użył słowa "ludobójstwo". Podobnie we wtorek, gdy sekretarz generalny Białego Domu Denis McDonough oraz zastępca doradcy prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Ben Rhodes spotkali się z delegacją ormiańskiej diaspory w USA, to też mówili o "tragicznych wydarzeniach z 1915 roku", ale powstrzymali się od użycia słowa "ludobójstwo".
Tymczasem będąc jeszcze senatorem USA Barack Obama obiecywał podczas kampanii wyborczej w 2008 roku uznanie rzezi Ormian za ludobójstwo. Ameryka zasługuje na lidera, który mówi szczerze o ludobójstwie Ormian - mówił.
Jak dotąd nie dotrzymał słowa, by - jak się powszechnie uważa - nie drażnić ważnego partnera USA i sojusznika z NATO: Turcji, która nie zgadza się ani na użycie tego określenia ani z oceną skali masowych mordów Ormian przez historyków.
(abs)