Opozycja syryjska oskarżyła siły prezydenta Baszara el-Asada o bombardowanie budynków wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO. By ratować miejsca o wartości historycznej powstańcy wycofali się z budynków instytucji rządowych.
"Po nieudanej próbie pokonania rebeliantów w Aleppo syryjskie bandy reżimowe wzięły na cel instytucje rządowe i budynki, niektóre o wartości historycznej i archeologicznej. Przestępczy reżim nie waha się bombardować instytucji i rebelianci wycofali się z budynku telewizji, aby chronić dziedzictwo syryjskiego narodu" - głosi oświadczenie Narodowej Rady Syryjskiej - największej syryjskiej koalicji opozycyjnej.
NRS wezwało także społeczność międzynarodową i kraje sąsiednie do "działania wobec zagrożenia, jakie syryjski reżim stanowi dla istnienia Syrii, pokoju i stabilizacji międzynarodowej".
Aleppo jest jednym z najstarszych miast na świecie i - jak uznało UNESCO - "ma wartość uniwersalną nie podlegającą wycenie". Zażarte walki o 2,5-milionowe miasto trwają od dwóch tygodni. W piątek siły rządowe ostrzelały dzielnice pozostające w rękach powstańców.
Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, od wybuchu rebelii w Syrii zginęło ponad 19 tys. ludzi, w większości cywilów. Do prawdziwej masakry doszło na początku lipca w wiosce Tremseh, gdzie ponad 200 osób zostało zabitych w ataku wojsk rządowych. Reżim syryjski twierdzi, że była to operacja militarna przeciwko "terrorystom" i że wśród ofiar nie było ludności cywilnej. Damaszek zaprzecza także wykorzystaniu do ataku ciężkiej broni i śmigłowców.