Jedna osoba nie żyje po strzelaninie, do której doszło na lotnisku w Houston w Teksasie. Według informacji korespondenta RMF FM w Stanach Zjednoczonych Pawła Żuchowskiego, mężczyzna strzelił sobie w głowę. Prawdopodobnie był jednym z pasażerów.
Strzały padły w pobliżu miejsca, gdzie odbywa się kontrola bezpieczeństwa - na terenie terminalu B. Jak wynika z nieoficjalnych doniesień, mężczyzna prawdopodobnie był jednym z pasażerów. Najpierw oddał dwa strzały w powietrze, a potem śmiertelnie postrzelił się w głowę.
Międzynarodowe Lotnisko imienia Georga Busha zostało zamknięte. Federalna Administracja Lotnicza USA uziemiła wszystkie samoloty, które miały za chwilę wystartować z Houston.
22 kwietnia w strzelaninie, do której doszło na osiedlu w pobliżu Seattle, zginęło pięć osób. Wśród nich znalazł się domniemany napastnik. Najprawdopodobniej zastrzelili go policjanci.
Funkcjonariusze wezwani na miejsce strzałów w Federal Way zobaczyli na miejscu leżących na parkingu mężczyzn. Jeden z nich zareagował, sięgając po broń. Policjanci otworzyli ogień. Nie wiadomo jednak, czy napastnik zginął właśnie od ich strzałów. Dwaj pozostali mężczyźni nie żyli już wcześniej. W dwóch mieszkaniach na osiedlu znaleziono także ciała mężczyzny i kobiety.