Policja w Rotterdamie aresztowała 12 osób protestujących przed konsulatem Turcji. Sobotni protest m.in. przeciw niewpuszczeniu tureckiej minister ds. rodziny i polityki społecznej do tej placówki przerodził się w starcia z policją. Funkcjonariusze w niedzielę nad ranem rozpędzili tłum.
Rzeczniczka policji Patricia Wessels tłumaczyła, że demonstranci zostali zatrzymani w związku z naruszeniem porządku publicznego oraz przemocą.
Manifestanci obrzucali policję butelkami i kamieniami. Policja do rozpędzenia tłumu użyła pałek i armatek wodnych. Siedem osób zostało rannych, w tym jeden funkcjonariusz.
Manifestanci zgromadzili się w niedzielę przed konsulatem Holandii w Stambule, żeby zaprotestować przeciw wydaleniu tureckiej minister ds. rodziny i polityki społecznej Fatmy Betul Sayan z Holandii. Według agencji AP jeden z protestujący wspiął się na dach konsulatu i zastąpił flagę holenderską flagą turecką.
Turecka minister przybyła do Rotterdamu w sobotę wieczorem. Miała tam wziąć udział w wiecu z zamieszkałymi w Holandii Turkami, w ramach kampanii przed kwietniowym referendum konstytucyjnym w Turcji w sprawie zmiany systemu politycznego z parlamentarnego na prezydencki.
Policja holenderska uniemożliwiła jej jednak wejście do konsulatu. Po kilku godzinach bezowocnych negocjacji została uznana za "niepożądaną cudzoziemkę" i odstawiona do granicy z Niemcami.
Decyzję w sprawie wydalenia i sposobu jego przeprowadzenia podjął premier Holandii Mark Rutte wraz z ministrem spraw zagranicznych Albertem Koendersem.
Wydalenie tureckiej minister oraz wcześniejsza odmowa udzielenia zgody na lądowanie w Rotterdamie samolotu na pokładzie z tureckim ministrem spraw zagranicznych Mevlutem Cavusoglu spowodowała bezprecedensowy kryzys w stosunkach holendersko-tureckich.
(mpw)