Czarne chmury zawisły nad Santorini. Wielu mieszkańców - w związku z sytuacją sejsmiczną - opuściło tę niezwykle popularną grecką wyspą. Nieubłaganie zbliża się natomiast szczyt turystyczny, który na Santorini tradycyjnie rozpoczyna się w okresie Wielkanocy. Władze wyspy obawiają się, że w tym roku turyści mogą wybrać inne kierunki. Niepewność dotyczy także personelu hotelów - czy będzie wystarczający, aby obsłużyć wszystkich gości.
Malownicze, białe wioski na wyspie Santorini, będące ośrodkiem turystycznym zwykle pełnym turystów nawet poza sezonem, stały się miejscami-widmami. Od stycznia na wyspie doszło do tysięcy wstrząsów, a eksperci nie są w stanie określić, kiedy się one zakończą.
Sklepy i restauracje zostały zabite deskami, szkoły zamknięte, a miasteczka niemal całkowicie się wyludniły. W poniedziałek późnym wieczorem Santorini nawiedził najsilniejszy jak dotąd wstrząs - o magnitudzie 5,3.
To rodzi obawy o to, jak będzie wyglądał sezon turystyczny na wyspie. Nieoficjalnie zaczyna się on nawet w lutym. Wtedy - jak podaje BBC - mają przypłynąć pierwsze statki wycieczkowe. Oficjalnie sezon zaczyna się w okolicy Wielkanocy.
Pojawił się niepokój, że najważniejsza branża na wyspie może mieć przed sobą trudny rok. W ciągu ostatnich dwóch dni zaobserwowaliśmy spadek liczby rezerwacji, ale mamy nadzieję, że będzie to krótkotrwałe - mówi Antonis Pagonis, prezes Greckiego Stowarzyszenia Hotelarzy.
Spośród niewielu klientów, którzy już zarezerwowali pobyt na nadchodzący sezon, tylko jedna para skontaktowała się z nami z obawami - powiedział natomiast w rozmowie z portalem independent.co.uk Richard Slater, dyrektor biura podróży Henbury Travel.
Jak dodał, już w ciągu ostatniego roku zauważył nieznaczny spadek zainteresowania wyjazdami na Santorini. Według niego wielu klientów szuka spokojniejszych miejsc, jak m.in. Kreta czy Korfu.
Także Noel Josephides, prezes operatora turystycznego Sunvil powiedział, że dotychczas - ze względu na warunki sejsmiczne - nie zauważył żadnego wpływu na rezerwacje do Grecji.
Ale nawet jeśli turyści nie zdecydują się w tym roku na wyjazd w inne miejsce, hotele najprawdopodobniej będą musiały zmierzyć się z problemem braku personelu, który mógłby obsłużyć gości latem.
Santorini w dużej mierze opiera się na pracownikach sezonowych z innych części Grecji i zagranicy. Pomagają oni lokalnym mieszkańcom - których na wyspie jest nieco ponad 15 tys. - obsługiwać klientów w szczycie sezonu.
Jednak niepewność co do tego, jak wstrząsy wpłyną na liczbę turystów, zmusiła niektórych pracowników do ponownego rozważenia swoich opcji tego lata. Nie chodzi o to, że boję się trzęsień ziemi - Santorini zawsze się trzęsie - mówi Manos w rozmowie z BBC, który przez ostatnie pięć lat pracował jako barman na wyspie.
Jego praca jest wymagająca, jednak zarobki zawsze sprawiały, że było warto.
Martwię się, że nie będzie wystarczająco dużo turystów. Jeśli sezon będzie słaby, mogę nie zarobić tyle pieniędzy albo mogą mnie nie potrzebować przez całe lato. Nie mogę podejmować takiego ryzyka - tłumaczy.
Zamiast tego Manos - jak tłumaczy - zdecydował się rozpocząć pracę na Korfu.
Ale nie tylko latem wyspa potrzebuje tymczasowych pracowników. Teraz jest czas, kiedy potrzebni są robotnicy budowlani - do remontu hoteli przed nadejściem lata.
Prace zostały wstrzymane z powodu obaw o bezpieczeństwo związane z trzęsieniami ziemi. Właściciele hoteli - zaniepokojeni, że pracownicy przeniosą się gdzie indziej - naciskają na rząd, aby nadal wypłacał większość ich pensji do czasu wznowienia prac.
Władze Grecji szybko zareagowały na ryzyko wywołane wstrząsami, wysyłając na Santorini ekipy ratunkowe i wprowadzając stan wyjątkowy, aby przyspieszyć udzielenie pomocy. Jednak niektórzy przedstawiciele branży turystycznej twierdzą, że działania te powinny iść w parze z inwestycjami w infrastrukturę wyspy.
Podczas wizyty na wyspie w piątek premier Kyriakos Mitsotakis uznał znaczenie ochrony reputacji Santorini, opisując ją jako "kultową destynacją turystyczną". Naszym obowiązkiem jest jej ochrona, zachowanie jej reputacji i zapewnienie, że rok 2025 będzie kolejnym doskonałym rokiem dla turystyki - mówił.
Naukowcy w Grecji nie wykluczają, że wstrząsy podziemne, odnotowywane w okolicy wysp Amorgos i Santorini, mogą trwać tygodniami, a nawet miesiącami. Jak napisał portal eKathimerini, dopuszczają też możliwość wystąpienia trzęsienia ziemi o magnitudzie 6,5.
W związku z sytuacją sejsmiczną na liczącej niecałe dwa tysiące mieszkańców wyspie Amorgos w środę, tak jak wcześniej na Santorini, ogłoszono stan sytuacji nadzwyczajnej, który ma potrwać do 11 marca.
Według ekspertów aktywność sejsmiczna w regionie utrzymuje się na stałym poziomie. Najsilniejszy wstrząs zarejestrowany w środę miał magnitudę 5.
Greckie Centrum Ostrzegania przed Tsunami jest w stanie podwyższonej gotowości i obserwuje sytuację wokół Santorini. Centrum zapewnia, że obecnie nie ma podwyższonego ryzyka wystąpienia tego zjawiska. Przedstawiciel Centrum Marinos Charalambakis powiedział gazecie "Kathimerini", że na wystąpienie tsunami ma wpływ kilka czynników, w tym magnituda i głębokość wstrząsu oraz głębokość morza.
Eksperci w Izraelu i Turcji obawiają się, że również ich kraje mogłyby zostać nawiedzone przez tsunami w przypadku silnego wstrząsu w okolicy Wysp Cykladzkich. Dobrze, że są w stanie gotowości - powiedział telewizji MEGA grecki sejsmolog Gerasimos Papadopulos. Zaznaczył, że "potencjalne tsunami mogłoby dotrzeć do Turcji w 45 minut".