Firma PZU nie chce płacić za remont uszkodzonego, szkoleniowego żaglowca "Fryderyk Chopin" - twierdzi kapitan Krzysztof Baranowski, pomysłodawca i założyciel fundacji prowadzącej "Szkołę pod Żaglami".
Taką wiadomość otrzymaliśmy od armatora. Nie wiem, jak to komentować. W pierwszym odruchu armator, czyli Europejska Wyższa Szkoła Prawa i Administracji w Warszawie, zapowiedział pozew do sądu, ale nie widział jeszcze uzasadnienia, które ma być dostępne w piątek - dodał. Brzmi to bardzo niepokojąco. Statek jest ubezpieczony w PZU od 20 lat. Sam go ubezpieczałem. Może oznaczać, że pójdzie na żyletki - dodał Baranowski.
Oględzin statku dokonał rzeczoznawca PZU i sporządził raport. Koszt remontu statku na miejscu, w stoczni Penndenis w Kornwalii, oceniany jest na 900 tys. złotych. W stoczni w Polsce waha się od 700 tys. do 1,5 mln zł. Odpowiada około jednej trzeciej wartości statku, a w PZU jednostka była ubezpieczona do pełnej wartości - zaznacza Baranowski. Fundacji zależy, żeby remont przeprowadzić w Anglii. Pozwoliłoby to na szybkie wznowienie przerwanego kursu.
Pod koniec października "Fryderyk Chopin" stracił oba maszty przy sztormowej pogodzie w odległości ok. 160 km na południowy zachód od wysp Scilly na Atlantyku. Został odholowany do portu Falmouth w Kornwalii. 36 gimnazjalistów musiało przerwać rejs na Karaiby i wrócić do Polski autokarami.