Setki ludzi w całej Europie wyszły wieczorem na ulice, by wyrazić smutek, ale też oburzenie z powodu śmierci Aleksieja Nawalnego - rosyjskiego opozycjonisty. Demontrowano też w Warszawie, Krakowie, Gdańsku, czy Poznaniu. O tym, że największy krytyk Władimira Putina nie żyje, poinformowały w piątek władze kolonii karnej, w której przebywał.
W Berlinie kilkaset osób przemaszerowało przed rosyjską ambasadę. Wśród nich byli także migranci z Rosji. Mieli ze sobą transparenty z napisami "Putin - morderca" i domagali się jego osądzenia przed trybunałem w Hadze.
W Wilnie grupa zwolenników Nawalnego składała kwiaty i znicze przy jego portrecie. "Zawsze dawał nam nadzieję" - mówiła jedna z uczestniczek tego spotkania w stolicy Litwy.
Podobne zgromadzenia odbyły się w Rzymie, Sofii, Amsterdamie, Barcelonie czy Londynie.
Próbowano je zorganizować także w Moskwie, ale tamtejsze władze zakazały dużych zgromadzeń w tej sprawie. W rosyjskich miastach zatrzymano wczoraj sto osób, które próboały organizować wiece po śmierci Nawalnego.