Nauczyciele w Korei Południowej domagają się szacunku i ochrony przed rodzicami uczniów. Dziesiątki tysięcy nauczycieli wzięły udział w poniedziałkowym strajku, pikietach i demonstracjach.
Przyczyną obecnej fali protestów jest samobójstwo młodej nauczycielki z Seulu, która w lipcu w szkolnej szatni odebrała sobie życie. Pozostawiła po sobie setki notatek, w których opisywała depresję, stres i lęki związane z sytuacją w szkole. W miesiącach poprzedzających samobójstwo kobieta była bombardowana skargami od rodziców.
Dramat wywołał falę gniewu wśród nauczycieli szkół podstawowych w całym kraju i zapoczątkował akcję protestu. 200 tysięcy nauczycieli zebrało się w sobotę przed budynkiem parlamentu, domagając się lepszej ochrony i zmiany praw. Masowy wiec odbył się w dniu, który - jak wyjaśnia portal dziennika "Korea Times" - w buddyzmie sygnalizuje zamknięcie żałoby i moment reinkarnacji.
Nauczyciele oskarżają rodziców o nadużywanie ustawy o ochronie praw dziecka, zgodnie z którą nauczyciel oskarżony o znęcanie się nad dziećmi zostaje automatycznie zawieszony. W rezultacie nauczyciele nie są w stanie dyscyplinować uczniów. Powstrzymywanie agresywnego dziecka może być uznane za fizyczne znęcanie się nad nim, a upomnienie - za znęcanie się emocjonalne.
Jeden z nauczycieli - jak twierdzi BBC - miał problemy z powodu skargi rodzica, któremu odmówił, gdy ten domagał się, aby pedagog codziennie budził telefonicznie dziecko. Inny miał sprawę o znęcanie się emocjonalne, bo odebrał chłopcu dawane w nagrodę naklejki po tym, jak skaleczył nożyczkami kolegę z klasy.
Według BBC praprzyczyną problemu jest "hiperkonkurencyjność" społeczeństwa Korei Południowej, w którym niemal wszystko zależy od sukcesu akademickiego. Uczniowie od najmłodszych lat zaciekle rywalizują o najlepsze oceny, by pewnego dnia dostać się na najlepsze uniwersytety. I na zwykłej szkole się nie kończy: po lekcjach rodzice wysyłają dzieci do drogich dodatkowych szkół zwanych "hagwon", które kończą zajęcia o godz. 22.
"Znam wiele matek-nauczycielek - zauważa publicystka dziennika "Korea Times" - i wszystkie wysyłają dzieci do 'hagwonów'. Wszystkie. Bez wyjątku". Dodatkowo - jak zauważa BBC - większość rodzin w Korei Płd. ma tylko jedno dziecko, co oznacza dla nich tylko jedną szansę na sukces. Presja jest więc tym większa.
Ministerstwo edukacji w skierowanej do prasy informacji przyznało, że liczba skarg na nauczycieli rośnie, zaś "prawa ucznia były nadmiernie uwypuklane, podczas gdy prawa nauczycieli naruszano". Resort zapowiedział wsparcie nauczycieli, by mogli "skoncentrować się na uczeniu, wolni od obaw o nieuzasadnione skargi o znęcanie się nad uczniami" - poinformowała agencja Reutera.
Władze zapowiedziały również ochronę przed telefonami od rodziców; będą one mogły być nagrywane. Obecnie rząd wydał nowe wytyczne dla nauczycieli, pozwalające na usuwanie z klasy uczniów zakłócających porządek i powstrzymywanie ich w razie potrzeby.