Polska ambasada w Abu Zabi opublikowała komunikat dla osób, które w związku z powodzią utknęły na lotnisku w Dubaju. Radzi im, by swoje przerwane podróże kontynuowali z lotniska w Abu Zabi. "Jesteśmy właśnie na lotnisku 30 godzinę plus 14 godzin spędzonych w samolocie. Nie ma szansy na jakikolwiek nocleg, śpimy na krzesłach oraz podłogach. Jest mnóstwo ludzi, panuje ogromny chaos" - napisała w mailu do RMF FM pani Nikola - Polka, która jest wśród osób koczujących na dubajskim lotnisku.
"Podróżującym, którzy utknęli na lotnisku w Dubaju, sugerujemy rozważenie kontynuowania podróży z Zayed International Airport w Abu Dhabi, po uprzednim sprawdzeniu dostępności miejsc. Do Polski lata stamtąd bezpośrednio WizzAir, z przesiadkami Etihad, Air France i Qatar Airways" - czytamy w komunikacie polskiej ambasady Abu Zabi. "Z lotniska w Dubaju można dojechać na lotnisko w Abu Dhabi shuttle busem lub taksówką" - wyjaśniono.
Ambasada przekazała też, że odprawa na loty Emirates i Flydubai została ponownie otwarta w terminalu 3 dubajskiego lotniska. "W strefie odpraw jest duża liczba osób, dlatego lotnisko prosi o przychodzenie do terminalu wyłącznie po otrzymaniu potwierdzenia odlotu od linii lotniczej" - przekazano.
Dzięki temu, że mieliśmy samochód terenowy, mogliśmy przedrzeć się przez rzekę - mówiła w Radiu RMF24 pani Joanna, która podzieliła się z nami swoimi przeżyciami z powodzi w Dubaju.
Woda zalała główną ulicę miasta.
Tej wody zaczęło przybywać. Z czteropasmówki zrobiły się dwa pasy - przyznała nasza słuchaczka.
Rozmówczyni Tomasza Terlikowskiego mówiła także, że ludzie, którzy utknęli w powodzi, nie mogli liczyć na żadne informacje i pomoc ze strony miejscowych służb.
Z powodu wody stojącej na pasach startowych dubajskie lotnisko we wtorek zawiesiło pracę na 25 minut, odwołało szereg odlotów i przekierowało wiele przylotów. Konsekwencje tej sytuacji są do tej pory odczuwalne.
"Jesteśmy grupą 10-osobową wracającą z urlopu w Tajlandii. W Dubaju po wylądowaniu spędziliśmy 6,5 h w samolocie (po 8-godzinnym locie) - bez klimatyzacji, jedzenia ani picia oraz bez jakiejkolwiek informacji, dlaczego jesteśmy przetrzymywani tak długo" - napisała w mailu wysłanym do RMF FM pani Nikola. "Po wyjściu z samolotu zostaliśmy zostawieni sami sobie przez biuro podróży i przez ambasadę, która zignorowała nasze prośby o pomoc w przebukowaniu biletów na inny lot, ponieważ nie zdążyliśmy na planowany lot do Krakowa" - dodała.
"Jesteśmy właśnie na lotnisku trzydziestą godzinę plus czternaście godzin spędzonych w samolocie. Lotnisko jest zamknięte, jeśli z niego wyjdziemy już nie zostaniemy wpuszczeni, więc nie ma szansy na jakikolwiek nocleg, śpimy na krzesłach oraz podłogach. Jest mnóstwo ludzi, panuje ogromny chaos" - podkreśliła nasza słuchaczka. Skarżyła się również na sprzeczne komunikaty przekazywane podróżnym przez obsługę lotniska.