Po tym, jak sąd w Nowym Jorku skazał Donalda Trumpa, 10 proc. zarejestrowanych wyborców republikanów jest mniej skłonnych oddać na niego swój głos w wyborach prezydenckich. Tak wynika z sondażu ośrodka Ipsos, który przeprowadzono po decyzji sądu. Wynikami podzieliła się w piątek agencja Reutera.
56 proc. zarejestrowanych wyborców przyznało, że sprawa ta nie wpłynie na sposób, w jaki zagłosują. 35 proc. zapewniło, że tym chętniej poprze byłego prezydenta.
Zdaniem Reutera potencjalna strata 10 proc. wyborców ma dla byłego prezydenta większą wagę niż wzmocnione poparcie jednej trzeciej zwolenników republikanów. Powodem ma być fakt, że ta druga grupa zagłosowałaby na swego kandydata bez względu na wynik procesu.
25 proc. zarejestrowanych wyborców niezależnych przyznało, że skazanie Trumpa zmniejsza prawdopodobieństwo, iż oddadzą na niego głos, a 18 proc. powiedziało, że teraz jest to bardziej prawdopodobne. 56 proc. zadeklarowało, że uznanie Trumpa za winnego nie będzie miało wpływu na ich decyzję.
Sondaż rozpoczął się w godzinach po ogłoszeniu werdyktu przez nowojorski sąd i zakończył się w piątek.
O reakcji Donalda Trumpa na czwartkowy wyrok pisaliśmy tutaj.
Proces przeciwko mnie to sprawka Bidena i jego ludzi - powiedział na piątkowej konferencji były prezydent. Po chwili powątpiewał jednak, czy sam Biden jest dobrze poinformowany w sprawie.
W trakcie ponad półgodzinnego chaotycznego wystąpienia, Donald Trump wielokrotnie atakował prowadzącego proces sędziego Juana Merchana, który zdecyduje o wymiarze kary dla polityka.
Trump oskarżył go o "ukrzyżowanie" jednego ze świadków zeznających na jego korzyść. Twierdził również, wbrew faktom, że sędzia nie dopuścił do zeznań eksperta od spraw prawa wyborczego.
Żyjemy w państwie faszystowskim - powiedział polityk, zarzucając, że nowojorscy śledczy "zrujnowali życie" jego wieloletniego współpracownika Allena Weisselberga. Mężczyznę miano zdaniem Trumpa zmusić do zeznań obciążających byłego prezydenta.
W czwartek ława przysięgłych w nowojorskim sądzie stanowym na Manhattanie jednomyślnie uznała Trumpa za winnego wszystkich 34 zarzutów fałszowania dokumentacji biznesowej w celu nielegalnego wpłynięcia na wybory 2016 r. Przysięgli uznali, że Trump złamał prawo, próbując ukryć zapłatę 130 tys. za milczenie aktorki porno Stormy Daniels na temat ich rzekomego stosunku. Daniels miała opowiedzieć tę historię mediom tuż przed wyborami 2016 r. O wymiarze kary sędzia Juan Merchan zdecyduje podczas rozprawy 11 lipca.