Tayeb ait Ighenbaz był zmuszony wybierać, czy ratować życie swojego 11-letniegu syna, czy rodziców, którzy utknęli pod gruzami zawalonego domu, po trzęsieni ziemi, jakie w piątek późnym wieczorem nawiedziło Maroko. Według najnowszych danych tamtejszego MSW, w wyniku trzęsienia życie straciło 2681 osób.
Epicentrum trzęsienia ziemi o magnitudzie 6,8 znajdowało się 72 km na południowy zachód od Marrakeszu. Najbardziej dotknięta katastrofą została ludność w regionie gór Atlasu Wysokiego. Trwa akcja ratunkowa, jednak dotarcie na ten obszar jest bardzo utrudnione.
Stacja Al-Dżazira przekazała, że liczba ofiar śmiertelnych i rannych wśród osób zamieszkujących odległe, górzyste tereny gwałtownie rośnie. Ciała leżą pod gołym niebem, przykryte kocami. W niektórych przypadkach w czasie pogrzebów wykopywane są masowe groby - poinformował korespondent Jonah Hull.
Wśród ofiar są rodzice Tayeba ait Ighenbaza. To pasterz z niewielkiej osady w górach Atlas. Jak mówi, cytowany przez BBC, nie może się otrząsnąć, ponieważ musiał wybierać, komu ratować życie: 11-letniemu synowi czy matce i ojcu.
Wszyscy mieszkali w niewielkim domu, zbudowanym z kamieni, który zawalił się w wyniku wstrząsów. Dziś zostały po nim tylko ruiny.
Wszystko stało się tak szybko. Kiedy zaczęło się trząść, wszyscy ruszyliśmy do drzwi. Mój ojciec spał, zawołałem do mamy, żeby uciekała, ale ona chciała na niego poczekać - wspomina. Kiedy mężczyzna wybiegł na zewnątrz, zobaczył tylko żonę i córkę. Syn nie zdążył uciec.
Tayeb ait Ighenbaza zawrócił, ale dom zdążył już się zawalić. Mężczyzna zaczął przerzucać kamienie, aż dokopał się do wystające spod gruzów ręki 11-latka. Widział też pod kamieniami swoich rodziców. Musiał szybko działać. Chwycił za ramię syna, zaczął go odkopywać i w końcu go wyciągnął.
Od razu wrócił po rodziców, ale dla nich na ratunek było już za późno.
Spadła na nich ściana. Widziałem, jak umierali - powiedział ze łzami w oczach.
Pasterz stracił też cały dobytek: swoje stado kóz, pieniądze, ubrania. Dziś mieszka w namiocie, który sam zbudował.
Mam 50 lat i zaczynam wszystko od nowa, bez rodziców, bez pieniędzy, bez domu, bez jedzenia i ubrać. To tak, jakbym urodził się na nowo - dodał.