Dziś pierwszy dzień normalnej pracy Angeli Merkel wybranej i zaprzysiężonej wczoraj przez parlament na pierwszą kobietę kanclerza Niemiec. Zadanie ma niełatwe - musi utrzymać stosunkowo kruchą koalicję i ożywić największą gospodarkę Europy.
Merkel, która na biurku ma portret Katarzyny Wielkiej nie lubi gdy się ją porównuje do brytyjskiej „Żelaznej Damy”, czyli Margaret Thatcher. Lubi jednak cytować fragment z autobiografii Hillary Clinton, że kobiety są jak ekspresowa herbata. Nigdy nie wiesz, jak są silne, dopóki nie zostaną wrzucone do gorącej wody.
Wraz z zaprzysiężeniem na stanowisku kanclerza Niemiec Angela Merkel dołączyła do niewielkiego elitarnego klubu kobiet będących obecnie u władzy. To cztery panie: premier Nowej Zelandii, Helen Clark, Bangladeszu, Begum Chaleda Zia, Mozambiku, Luisa Diogo i niewielkiego Sao Tome, Maria do Carmo Silveira.
Na świecie jest też 5 kobiet-prezydentów. To Tarja Halonen w Finlandii, Mary McAleese w Irlandii, Vaira Vike-Freiberga na Łotwie, Gloria Arroyo na Filipinach i Ellen Johnson Sirleaf, która na początku miesiąca wygrała wybory w Liberii i został pierwszą w historii kobietą - prezydentem w Afryce.