W ręce francuskich śledczych wpadły dwie osoby podejrzane o poniedziałkowy atak na rosyjski konsulat generalny w Marsylii. Tamtejsze media podały, że zatrzymani to dwaj naukowcy - inżynier i chemik z Narodowego Centrum Badań Naukowych.

W poniedziałek, w trzecią rocznicę rosyjskiej inwazji na Ukrainę, teren rosyjskiego konsulatu generalnego w Marsylii został obrzucony trzema butelkami zapalającymi. Dwie z nich eksplodowały.

W wyniku incydentu nie odnotowano szkód materialnych, nikt też nie został ranny.

Jeszcze tego samego dnia francuscy śledczy na podstawie nagrań z kamer monitoringu zatrzymali dwie osoby podejrzane o atak na placówkę dyplomatyczną. Do zatrzymań doszło podczas wiecu poparcia dla Ukrainy.

We wtorek wieczorem portal dziennika "La Provence" przekazał, że podejrzani przyznali się do winy. To naukowcy z francuskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych (CNRS).

Mężczyźni w wieku ok. 40 i 50 lat, inżynier i chemik, stwierdzili, że napełnili trzy półlitrowe butelki mieszanką azotu i substancji chemicznych mogących wywołać "efekt detonacji", a następnie wrzucili je na teren rosyjskiego konsulatu generalnego.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Naukowcy wyjaśnili w rozmowie ze śledczymi, że swoim działaniem chcieli okazać wsparcie broniącej się przed rosyjską agresją Ukrainie.

Moskwa zażądała od Paryża wszczęcia śledztwa w sprawie ataku na placówkę dyplomatyczną. Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa oceniła, że incydent można uznać za akt terroru.