Mimo odnalezienia szczątków zaginionego przed 9 miesiącami dwuletniego Emile’a w Aix-en-Provence w regionie Prowansja-Alpy-Lazurowe Wybrzeże, śledczy nie są w stanie powiedzieć, jak chłopczyk zmarł. Teraz 150 metrów od miejsca, gdzie leżał szkielet 2-latka, natrafiono nad strumieniem na jego ubrania. A wszystko chociaż teren ten był wielokrotnie przeszukiwany przez setki ludzi.
Miesiącami los 2-letniego Émile był nieznany. Chłopiec zniknął w lipcu ubiegłego roku podczas wakacji, które spędzał w domu dziadków w Haut-Vernet. Chłopca szukały setki osób i to przez wiele dni. Przeszukany został każdy krzak, każda kopa siana na polu. W użyciu były drony z kamerami termowizyjnymi, psy tropiące. Wszystko na nic.
Aż do minionej soboty, kiedy na policję w Le Vernet zadzwoniła kobieta z informacją, że w górach w lesie znalazła ludzkie szczątki. Co ciekawe, zadzwoniła z domu. Znalezione ludzkie kości zabrała ze sobą w plastikowej torbie. Twierdziła, że na miejscu ich znalezienia nie miała zasięgu. Miały one leżeć na ścieżce, którą przechodziła miesiąc wcześniej i ich w tym miejscu nie było.
Badania DNA potwierdziły, że są to szczątki zaginionego przed miesiącami malucha. Jednak, jak poinformował prokurator Jean-Luc Blachon, na postawie stanu kości śledczy nie są w stanie powiedzieć, jak doszło do śmierci dziecka.
Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, która teza jest bardziej prawdopodobna: czy był to nieszczęśliwy wypadek, śmierć przez zaniedbanie, czy zabójstwo - powiedział Blachon.
Na czaszce dziecka widoczne są drobne pęknięcia i złamania, które powstały najprawdopodobniej po śmierci 2-latka. Są na niej także ślady ugryzień zwierząt. Nie ma natomiast śladów obrażeń, które wskazywałyby na przyczyny śmierci. Kości były przez długi czas poddawane zmiennej pogodzie, w tym także ponad 30-stopniowym upałom w lecie. Śledczy sprawdzają teraz, czy mogły znajdywać się w różnych środowiskach.
Ponadto dodatkowo okazuje się, że w pobliżu miejsca odnalezienia szczątków znaleziono nad brzegiem strumienia ubrania małego Emile’a: buciki, koszulkę i spodenki, które miał na sobie w dniu zaginięcia. Leżały w różnych miejscach, jakby były porozrzucane.
Śledczy podkreślają, że zarówno miejsce znalezienia kości, jak i to, gdzie leżały części garderoby były wielokrotnie przeszukiwane, metr po metrze.
Nie są w stanie stwierdzić, czy szczątki dziecka mogły cały czas leżeć w tym samym miejscu, czy może zostały przeniesione: przez zwierzę albo człowieka.