Na pokładzie rosyjskiego Tu-134, który rozbił się w północnej części Rosji było czterech cudzoziemców oraz czteroosobowa rodzina z podwójnym obywatelstwem: Rosji i USA - informuje ITAR-TASS. Maszyną nie lecieli Polacy. W samolocie znajdowały się w sumie 52 osoby, w tym dziewięciu członków załogi. W katastrofie zginęły 44 osoby. Osiem przeżyło wypadek, są jednak w bardzo ciężkim stanie.
Według ITAR-TASS, wśród 43 pasażerów znajdował się Szwed, Holender i dwóch Ukraińców. Wszyscy obcokrajowcy zginęli - twierdzi rosyjskie Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych.
Tu-134 leciał z Moskwy do Pietrozawodska na północnym zachodzie Rosji. Maszyna rozbiła się o godz. 23.40 czasu lokalnego w poniedziałek (godz. 21.40 czasu polskiego).
Nie działały tam lampy oświetlające pas startowy - informuje korespondent RMF FM Przemysław Marzec. Wcześniej tupolew zerwał linię energetyczną - twierdzą przedstawiciele lokalnych władz.
Pogoda była fatalna: padał deszcz, widoczność ograniczała mgła. Tupolew uderzył w ziemię tuż przed pasem startowym. To sytuacja chyba bardzo podobna do polskiej katastrofy z 10 kwietnia, w której zginął prezydent Lech Kaczyński i polska delegacja.
Maszyna, która rozbiła się w Pietrozawodsku, była znacznie starsza od prezydenckiego tupolewa. W ostatniej chwili została w Moskwie podstawiona jako samolot zastępczy, przez niewielką linię lotniczą Rus Air.
Uderzenie w ziemię, niespełna kilometr przed pasem startowym przeżyło siedmiu pasażerów i stewardesa. Wszyscy są w stanie krytycznym. Na miejscu katastrofy odnaleziono już czarne skrzynki tupolewa.