Ponad 2,6 milionów koron szwedzkich zostało zebranych, by wesprzeć rodzinę zastrzelonego w Sztokholmie 39-letniego Mikaela. Ten mający polskie korzenie mężczyzna zginął na oczach 12-letniego syna. Zginął tylko dlatego, że zwrócił uwagę grupie młodych ludzi. Ten, który strzelił mu w głowę, wciąż jest na wolności.

W środę w zeszłym tygodniu 39-letni Mikael został zastrzelony na oczach 12-letniego syna w Skärholmen, dzielnicy stolicy Szwecji. Jechali na rowerach na basen, kiedy zostali zaczepieni w przejściu podziemnym przez grupę młodych ludzi. Kiedy 39-latek coś do nich powiedział, zabili go.

Ta zbrodnia wstrząsnęła szwedzkim społeczeństwem. Wiele osób chciało pomóc rodzinie. Zostały zorganizowane dwie zbiórki pieniędzy. Razem uzbierało się 2 613 962 koron szwedzkich, czyli ok. 973 000. Zł.

 

Syn zamordowanego Mikaela i jego matka podziękowali za wsparcie. 

"Wasza hojność i miłość napełniły nas bezcennym poczuciem wdzięczności i dały nadzieję na przyszłość" - napisali w oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych.

Są pierwsze zatrzymania. Ten, który strzelał na wolności

 

W sobotę policja poinformowała o zatrzymaniu w związku z morderstwem dwóch osób. We wtorek sąd zdecydował o aresztowaniu 17-latka oraz 18-latka. Prokuratura zarzuca im ukrywanie osoby, która oddała strzał z broni palnej. Młodzi mężczyźni byli w grupie 3-4 osób, którą spotkał zamordowany. 

Prokuratura przesłuchała już 12-letniego syna Mikaela, który był świadkiem zajścia. Przedstawił swój obraz tego, co się wydarzyło. Śledczy porównują zeznania chłopca z tym, co sami ustalili. Jak wyjaśnił prokurator Ove Jäverfelt, chodzi o to, że chłopiec był w szoku. 

Śledczy nie mają ani sprawcy, ani broni, z której oddał śmiertelny strzał.