Francja kontra Rosja w Afryce! Tak wielu paryskich komentatorów streszcza sytuacje w rejonie Sahelu. Prezydent Emmanuel Macron zapowiedział, że nie ugnie się pod presją prorosyjskich puczystów w Nigrze i nie odwoła z tego kraju francuskiego ambasadora. Zasugerował również, że Francja nie wycofa z Nigru swoich żołnierzy.
Paryscy komentatorzy podkreślają, że jeszcze przed upływem terminu 48-godzinnego ultimatum, które zostało pozostawione Francji przez prorosyjskich puczystów w Nigrze w ostatni piątek, rząd w Paryżu poinformował, że nie podporządkuje się ich żądaniom.
Rebelianci grożą bliżej nie sprecyzowanymi "konsekwencjami".
Według paryskiego MSZ rebelianci przejęli nielegalnie władze w tym afrykańskim kraju w lipcu tego roku - prosząc o wsparcie Grupę Wagnera. Ta ostatnia - jeszcze za życia jej niedawnego szefa Jewgienija Prigożyna - próbowała dosyć skutecznie wypierać francuskie wojsko z rejonu Sahelu, który staje się stopniowo rosyjską strefą wpływów. Jest to ważne m.in. z powodu bogactw naturalnych w tych byłych francuskich koloniach. Niger dysponuje np. kopalniami uranu i złota.
Wcześniej francuskie wojsko zaczęło opuszczać Mali. Tamtejsze władze uznały, że Francja - czyli byłe mocarstwo kolonialne w Afryce - nie potrafi sobie poradzić z islamskimi terrorystami w tym kraju, a francuska armia dokonuje zbrodni przeciwko cywilom. Na pomoc wezwana została również rosyjska Grupa Wagnera, która obiecała, że będzie bardziej skuteczna w walce z muzułmańskimi ekstremistami. Władze Mali kazały francuskim żołnierzom upuścić ten kraj. Macron wtedy się na to zgodził.