"Nie umieram. Jeszcze się ze mną pomęczycie" - oświadczył Alaksandr Łukaszenka, który pojawił się w białoruskich mediach państwowych. Dementował w ten sposób doniesienia o swojej ciężkiej chorobie. Przy okazji zdradził, co mu dolega.
Dziś Władimir Putin ma przyjąć w Moskwie prezydenta Białorusi. Alaksandr Łukaszenka pojawił się wczoraj publicznie i odniósł się do doniesień na temat swojego zdrowia.
Plotki zaczęły się pojawiać po 9 maja, kiedy podczas Parady Zwycięstwa na Placu Czerwonym przywódca Białorusi wyglądał na zmęczonego i osłabionego. Następnie zamiast przejść kilkaset metrów od trybuny na Placu Czerwonym do grobu Nieznanego Żołnierza, pokonał ten odcinek samochodem. Potem wrócił do Mińska i przez kilka dni się nie pojawiał publicznie. Nie było go nawet na oficjalnych obchodach państwowego Dnia Flagi. Radio Swaboda podało, że trafił do szpitala.
Opozycjonista Paweł Łatuszka powiedział, że Łukaszenka może mieć zapalenie mięśnia sercowego "na tle infekcyjno-alergicznym".
Łukaszenka choruje, choć nie wiemy na co - przyznawał w RMF FM Aleś Zarembiuk, szef Białoruskiego Domu w Warszawie.
Tymczasem wczoraj 68-letni Alaksandr Łukaszenka pojawił się publicznie i dementował plotki o swojej ciężkiej chorobie.
Nie zamierzam umierać - oświadczył ostatni dyktator w Europie na nagraniu, opublikowanym przez państwowe media.