Niemiecka policja federalna nie znalazła żadnych dowodów, że podejrzani o przygotowywanie zamachu w porcie lotniczym w Stuttgarcie rzeczywiście planowali atak terrorystyczny. Od środy poszukiwano czterech osób, które miały się dziwnie zachowywać na lotniskach. W 14 portach w Niemczech wszczęto alarm. Lotnisko w Stuttgarcie patrolowali uzbrojeni funkcjonariusze.
W związku ze sprawą w piątek rano służby przeszukały domy w Nadrenii Północnej-Westfalii i Badenii-Wirtembergii.
Według informacji "Der Spiegel", akcja w Niemczech to rezultat sygnału, jaki przyszedł od marokańskich służb specjalnych 3 grudnia. Zaobserwowały one, że żyjący we Frankfurcie Nabil Abu O. wymieniał podejrzane wiadomości z osobą żyjącą w Afryce Północnej. Rozmowy dotyczyły działań ekstremistycznych.
Abu O. miał napisać, że planuje ze wspólnikami atak na znaczący cel, taki jak "lotnisko na granicy niemiecko-francuskiej". Do zamachu miało dojść w okresie świątecznym, gdyż jest on ważny dla "mieszkańców Zachodu".
Prowadzą wojnę przeciwko islamowi. Moi bracia i ja jesteśmy tutaj, aby z nimi walczyć - napisał w wiadomości. Zapytany, czy działa sam, odpowiedział: Nie, jestem z kilkoma osobami.
Dziesięć dni później francuskie służby w Paryżu zauważyły, jak dwaj mężczyźni robią zdjęcia na lotnisku Charlesa de Gaulle’a. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie pora - był środek nocy. Gdy pracownicy lotniska chcieli do nich podejść, mężczyźni odjechali białym mercedesem. Samochód był zarejestrowany w Nadrenii Północnej-Westfalii i należał do 48-letniego Abdellaha A., salafity, nie klasyfikowanego do tej pory jako niebezpiecznego, choć marokańscy śledczy ostrzegali przed nim służby niemieckie. Abdellah A. ma także 21-letniego syna Iliasa.
Śledczy odkryli, że 12 grudnia doszło do podobnej sytuacji na lotnisku w Stuttgarcie. Tam także dwóch mężczyzn miało się dziwnie zachowywać.
Niemiecka policja początkowo sklasyfikowała możliwy atak jako zagrożenie "poziomu trzeciego". Służby używają ośmiostopniowej skali w tym wypadku - ósemka oznacza brak zagrożenia, a jedynka pewne niebezpieczne zdarzenie.
Wiele jednak wskazuje na to, że policja przesadziła z ostrożnością. W przeszukanych mieszkaniach niczego nie znaleziono, a robienie zdjęć na lotniskach przecież nie jest karalne. Według policji dotychczasowe ustalenia wykazały, że zagrożenie nie jest duże, wobec czego obecność funkcjonariuszy na portach ma zostać ograniczona.
Nie ma także na razie dowodów na to, że osoby robiące zdjęcia na lotniskach w ogóle znały Abu O. 27-latek nie miał także do tej pory powiązań z radykalnymi islamistami, choć był w przeszłości karany za przemyt. Nic też nie wskazuje, że Abu O. planował atak. Wygląda raczej na to, że pisząc wiadomości o zamachu zwyczajnie popisywał się, by zrobić z siebie "geniusza zbrodni". Wciąż prowadzone jest jednak wobec niego dochodzenie.