Kanadyjska spółka należąca do ukraińskiego księdza prawosławnego, jego żony i wspólnika nielegalnie zatrudniała Polaków i oszukiwała ich przy wypłacie wynagrodzenia. Duchowny John Lipinski przyznał się do winy.
Większość z oszukanych Polaków wróciła do kraju wiele miesięcy temu. Niektórzy z nich są jednak nadal w Kanadzie i starają się o prawo pobytu - podał portal internetowy telewizji CBC.
W połowie 2011 roku policja postawiła księdzu Lipinskiemu z St. Paul w prowincji Alberta zarzut nielegalnego sprowadzania pracowników i ich finansowego wykorzystania. Szacowano, że jego firma niezgodnie z prawem zarobiła ok. 1 mln dolarów w ciągu niecałych dwóch lat. Lipinski sprowadził z Polski ok. 60 spawaczy i operatorów maszyn, jednak zamiast płacić im zakontraktowaną stawkę 24 dolarów kanadyjskich za godzinę, płacił tylko 10-12 dolarów, czyli w granicach płacy minimalnej.
W ubiegłym roku rozpoczął się proces na podstawie przepisów dotyczących ochrony imigrantów. Przed sądem zawarto ugodę: Lipinski i jego wspólnicy przyznali się do winy. Zapłacą też 215 tys. dolarów kanadyjskich kary. Pieniądze otrzyma szkoła, którą Lipinski wykorzystywał sprowadzając zagranicznych pracowników.
Ukraiński ksiądz rekrutował w Polsce na podstawie ogłoszeń w prasie i informacji w internecie. Pierwsi Polacy zaczęli przyjeżdżać do Kanady w grudniu 2005 roku. Byli zmuszani do podpisywania umów, w których zobowiązywali się m.in. do nierozmawiania o tym, jak przyjechali do pracy. Za złamanie warunków kontraktu miało im grozić 25 tys. dolarów kanadyjskich grzywny oraz deportacja. Obiecywano im przy tym, że będą mogli sprowadzić rodziny.
Jeszcze w 2011 roku oszukani Polacy przygotowali zbiorowy pozew domagając się 5,5 mln dolarów kanadyjskich odszkodowania. Na razie nie ma informacji o losach tego pozwu. Lipinski, który został przez swoje władze kościelne zawieszony w obowiązkach, wystosował wówczas kontrpozew, domagając się od Polaków 10 mln dolarów odszkodowania za przygotowanie rzekomego "spisku", mającego umożliwić im pozostanie w Kanadzie.