Zwolennicy przegranego kandydata ubiegłotygodniowych wyborów prezydenckich w Iranie Mir-Hosejna Musawiego znów wyjdą dzisiaj na ulice Teheranu. Ogłosili też dzień żałoby. W dotychczasowych starciach milicji z manifestującymi zginęło co najmniej siedem osób. Zwolennicy Musawiego protestują przeciwko oficjalnym wynikom wyborów, według których w głosowaniu zwyciężył urzędujący prezydent Mahmud Ahmadineżad.
W czwartek grupa irańskich duchownych z obozu reformatorów wystąpiła do władz Iranu z wnioskiem o zgodę na organizację w sobotę wielkiego marszu zwolenników Mir-Hosejna Musawiego. Informację tę podała agencja AFP, powołując się na strony internetowe Musawiego.
Stowarzyszenie Walczących Duchownych zażądało od prefekta Teheranu organizacji marszu w sobotę w godzinach od 16.00 do 19.00 z placu Rewolucji (Enghelab) do placu Wolności (Azadi), by zaprotestować przeciw oficjalnym rezultatom głosowania. W marszu - jak podano na stronie - obok Musawiego ma wziąć udział były prezydent Iranu Mohammad Chatami. Mir-Hosejn Musawi wygłosi natomiast przemówienie.
Według danych ministerstwa spraw wewnętrznych, wybory z ubiegłego piątku wygrał urzędujący irański prezydent Mahmud Ahmadineżad, zdobywając około 63 procent głosów. Na Musawiego głosowało około 34 procent wyborców.
Od soboty, pomimo zakazu zgromadzeń, zwolennicy Musawiego codziennie protestują na ulicach Teheranu, domagając się unieważnienia wyników wyborów. W poniedziałkowej manifestacji wzięło udział kilkaset tysięcy ludzi.
Fala demonstracji w Teheranie to ogromne zagrożenie dla irańskiego reżimu - twierdzi w rozmowie z korespondentem RMF FM Reza Pahlawi II, syn ostatniego szacha Iranu. Zaapelował też do wspólnoty międzynarodowej o większe wsparcie dla obywatelskiego ruchu oporu i pomoc w sfinansowaniu strajku generalnego, który mógłby położyć kres rządom Mahmuda Ahmadineżada.
Sytuacja tego reżimu jest coraz trudniejsza. Może on zostać obalony przez siły wewnątrz kraju. Strajk generalny sparaliżowałby całą władzę. Trzeba jednak zapewnić wsparcie finansowe robotnikom, by mogli strajkować miesiąc czy dwa, nie przymierając głodem - podkreśla Reza Pahlawi II: