Śmigłowiec Organizacji Narodów Zjednoczonych musiał awaryjnie lądować na terytorium Somalii. Chwilę później maszyna została przechwycona przez organizację terrorystyczną Asz-Szabab.
Porwanie helikoptera potwierdził w środę rzecznik ONZ Stephane Dujarric. Według Somalijskiej Narodowej Agencji Informacyjnej (SONNA), śmigłowiec musiał awaryjnie lądować z powodu usterki mechanicznej, najprawdopodobniej awarii silnika, w somalijskim regionie Galmudug. Jest on kontrolowany przez powiązaną z Al-Kaidą grupę terrorystyczną Asz-Szabab.
Helikopter miał problemy tuż po starcie z miasta Beledweyne w środkowej części Somalii. Misja do Spraw Pomocy Somalii (UNSOM) przekazała, że maszyna "przeprowadzała lotniczą ewakuację medyczną". Instytucja dodała, że zbiera wiadomości o tym, co się wydarzyło i podejmuje działania w odpowiedzi na tę sytuację.
Reuters, powołując się na wewnętrzną notatkę ONZ, pisze, że na pokładzie śmigłowa było dziewięć osób - dwóch Somalijczyków, kilku obcokrajowców i personel wojskowy. Według ustaleń agencji zadaniem maszyny był transport rannych żołnierzy z regionu Galmudug. Śmigłowiec miał na pokładzie także środki medyczne. Sześć osób zostało schwytanych przez terrorystów, a los pozostały trzech pasażerów pozostaje nieznany.
"Wszystkie loty ONZ zostały tymczasowo zawieszone w okolicy do odwołania" - czytamy w notatce.
Agencja Associated Press przekazała z kolei w środę wieczorem, powołując się na somalijskie władze, że jeden pasażerów helikoptera zastrzelony podczas próby ucieczki.
Zdarzenie miało miejsce kilka tygodni po tym jeden z przywódców Asz-Szabab - Maalim Ayman - został zabity w wyniku wspólnej operacji wojskowej sił somalijskich i amerykańskich. Miało to miejsce 17 grudnia 2023 roku.
"Ayman był odpowiedzialny za planowanie wielu śmiertelnych ataków terrorystycznych w Somalii i pobliskich krajach" - napisał w oświadczeniu, które pojawiło się w mediach społecznościowych, Daud Aweis, somalijski minister informacji.