343 osoby zatrzymano podczas protestów, które przetoczyły się w nocy z piątku na sobotę przez tureckie miasta. Demonstracje, mimo zakazu zgromadzeń, przyciągnęły setki tysięcy ludzi.

"W protestach, do których doszło wczoraj w nocy w Stambule, Ankarze, Izmirze, Adanie, Antalyi, Canakkale, Eskisehir, Konyi i Edirne zatrzymano 343 podejrzanych" - wyliczył szef tureckiego MSW.

"Ci, którzy dążą do zakłócenia porządku publicznego, zagrażają bezpieczeństwu i pokojowi naszego narodu, dążą do chaosu i prowokacji, nie będą tolerowani" - ostrzegł polityk. Dodał, że tureccy policjanci będą pełnić służbę "dzień i noc".

Agencja AP informowała o użyciu w piątek przez służby gazu łzawiącego i gumowych kul wobec protestujących, próbujących sforsować policyjne barykady w Stambule i rzucających w funkcjonariuszy różnymi przedmiotami.

Demonstracje zorganizowano pomimo zakazu zgromadzeń, obowiązującego w Stambule, Ankarze i Izmirze - trzech największych miastach kraju.

Według informacji Republikańskiej Partii Ludowej (CHP), organizatora protestów, w manifestacji w Stambule uczestniczyło 300 tys. osób.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Masowe protesty w Turcji są odpowiedzią na środowe zatrzymanie burmistrza Stambułu i czołowego polityka CHP, Ekrema Imamoglu, któremu postawiono zarzuty dotyczące korupcji i związków z organizacją terrorystyczną.

W niedzielę odbędą się prawybory, mające wyłonić kandydata CHP na prezydenta w wyborach zaplanowanych na 2028 rok. W sobotę Imamoglu wezwał swoich zwolenników do dalszych protestów.

Erdogan: Rząd nie podda się terrorowi ulicy

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, który wygrał w drugiej turze wyborów w 2023 r. z kandydatem CHP, oświadczył w piątek, że rząd nie podda się "terrorowi ulicy". Władze Turcji zapewniają, że sądy są niezależne, a wezwania do protestów określają mianem nieodpowiedzialnych.