W Niemczech rusza proces cyberprzestępców, którzy w byłym bunkrze Bundeswehry urządzili swoją siedzibę. Utworzyli w niej serwerownię, z której korzystali przestępcy z całego świata.

Przed sądem w niemieckim Trewirze rozpoczyna się proces w sprawie "cyberbunkra" nad Mozelą. Na ławie oskarżonych zasiada 8 osób, które urządziły w bunkrze w Traben-Trarbach, należącym kiedyś do NATO, serwerownię wykorzystywaną do nielegalnych interesów.

Osoby te są oskarżone o założenie serwerowni, z której korzystali przestępcy z całego świata. Kryminaliści na 400 serwerach postawili strony internetowe oferujące handel narkotykami, bronią, pornografią, w tym dziecięcą oraz pranie brudnych pieniędzy. 

Proces będzie się więc obracał wokół tego, ile oskarżeni wiedzieli o nielegalnych działaniach, do których wykorzystywane były serwery. Jak zauważa "Der Spiegel", rodzi to też pytanie, w jakich przypadkach host może zostać pociągnięty do odpowiedzialności za zawartość udostępnianych przez siebie serwerów. 

Oskarżeni to czterej Holendrzy, trzej Niemcy i Bułgar w wieku od 21 do 60 lat. Głową przedsięwzięcia był, według śledczych, 60-letni Holender. To on miał kupić od Bundeswehry bunkier w 2013 roku i przez lata sukcesywnie rozbudowywać. 

Twierdzi, że nic nie wiedział o nielegalnej zawartości umieszczonych tam serwerów. Część oskarżonych to jego krewni. 

Prokuratorzy twierdzą, że przestępcy umożliwili zawarcie przestępczych transakcji opiewających na dziesiątki milionów euro. Ich tropienie zajęło im pięć lat. Cyberbunkier został zlikwidowany we wrześniu 2019 roku.