Niezależna dziennikarka białoruska Hanna Liubakowa donosi o serii dziwnych wydarzeń w Grodnie. Najpierw KGB zabiło w trakcie regularnej ulicznej strzelaniny, kogoś określonego przez tamtejszą propagandę jako "cudzoziemski terrorysta". Później w pobliżu domu przewodniczącego Grodzieńskiego Komitetu Obwodowego Władimira Karanika pojawiły się służba bezpieczeństwa z psami do wykrywania materiałów wybuchowych.
Specjalny oddział białoruskiego KGB miał zastrzelić w Grodnie cudzoziemca, którego tamtejsze służby określiły jedynie jako "L.". Akcja została przeprowadzona w ramach "tłumienia działalności terrorystycznej osób, które wjechały na teren Republiki Białoruś" - poinformowało KGB na swojej stronie. Wydarzenie miało miejsce przy Kurczatowa 5, a "cudzoziemiec" stawiał podobno opór.