Na Sycylii rośnie frustracja mieszkańców spowodowana brakiem wody w niektórych miejscowościach. W Caltanissetta w poniedziałek zorganizowano nawet protest pod hasłem „Chcemy wody”.

Jednym z organizatorów protestu jest Sergio Cirlinci, który żyje w miejscowości Niscima - podaje włoska agencja informacyjna ANSA. Tam nie ma wody od ponad 40 dni. W tej sytuacji w okolicach miasta Caltanissetta i Agrigento kwitnie proceder czarnego rynku wody, którą można kupić z nielegalnych cystern. Płacić za nią trzeba coraz więcej. Według organizatorów protestu bary i restauracje muszą wydawać od 250 do 400 euro miesięcznie tylko na wodę.

Mieszkańcy Agrigento wystosowali list do pochodzącego z Sycylii prezydenta Włoch Sergio Mattarelli i opisali w nim trudności, z jakimi codziennie zmagają się mieszkańcy. Burmistrz tego miasta Franco Micciche powiedział, że to "najgorszy kryzys hydrologiczny w ostatnich latach". W wydanym rozporządzeniu zalecił, by mieszkańcy nie używali wody do mycia chodników i placów oraz samochodów, podlewania ogrodów i by zamknęli ozdobne fontanny. 

Problemy są też w Palermo, gdzie w związku brakami wody zdecydowano się na jej racjonowanie.

W niektórych sycylijskich gminach nakazano ograniczenie zużycia wody o 45 procent. To oznacza, że przez część dnia woda z kranów po prostu nie leci. W nocy dopływ jest odcięty. W miejscach najbardziej dotkniętych kryzysem hotelarze ostrzegają gości o brakach i pomagają zmienić rezerwację na noclegi w innych rejonach wyspy.

Wszystkiemu winna jest susza. Drastycznie obniżył się poziom wody w jeziorze Pergusa koło miasta Enna, a także Rosamarina i Fanaco w rejonie Palermo.

W poważnych tarapatach są rolnicy, którzy w kolejkach po wodę stoją nawet w nocy. Tam sytuację pogarsza przestarzały system wodociągów. Rury doprowadzające wodę z jeziora Arancio jest pełen dziur. Nie dość więc, że wody jest mało, to jest ona jeszcze marnotrawiona.