W wywiadzie dla największej nadsekwańskiej sieci telewizyjnej TF1 Bruce Willis ostro skrytykował projekt nałożenia aż 75-procentowego podatku dochodowego na milionerów mieszkających we Francji. Co więcej, podsunął Francois Hollande’owi rozwiązanie, które jego zdaniem mogłoby powstrzymać emigrację bogaczy.
Filmowy "Niezniszczalny" zaproponował prezydentowi Francji taką zmianę przepisów, która pozwalałaby na płacenie wysokich podatków co drugi rok. To miałoby ożywić gospodarkę i spowodować wzrost konsumpcji. Państwowy budżet wcale by na tym nie ucierpiał - wręcz przeciwnie, wyszedłby na swoje! - zapewnił Willis, który pochodzi z niebogatej rodziny, pracował już w wieku licealnym i stal się milionerem dzięki wyczynom na wielkim ekranie.
Już w ubiegłym roku socjalistyczny premier Francji Jaen-Marc Ayrault zapowiedział największe od 30 lat cięcia budżetowe i podwyżki podatków. Ostrzegł, że w przyszłym roku obywatele i wielkie nadsekwańskie przedsiębiorstwa będą musieli oddać fiskusowi o 20 miliardów euro więcej podatków. Zapowiedziany przez prezydenta Hollande’a kontrowersyjny projekt nałożenia aż 75-procentowego podatku dochodowego na milionerów został wprawdzie na razie zablokowany przez Radę Konstytucyjną, ale rząd zapowiedział, że nie da za wygraną. Według rzeczniczki rządu, nowy tekst zostanie tak zredagowany, by Rada Konstytucyjna uznała go za zgodny z ustawą zasadniczą i bogacze będą mimo wszystko musieli płacić ten podatek.
Największy szum wywołało przyjęcie rosyjskiego obywatelstwa przez sławnego francuskiego aktora Gerarda Depardieu, który chce uciec przed drastyczną kryzysową podwyżką podatków we Francji. Wymarzoną przystanią dla znanego aktora okazała się drewniana rezydencja, którą buduje w podmoskiewskiej miejscowości Biełyje Stołby. Prace przy niej nadzoruje Nikołaj Borodaczow, szef Gosfilmofonda - rosyjskich archiwów filmowych.
W liście pokazanym przez rosyjską telewizję Depardieu podkreślił swą sympatię do Władimira Putina i nazał Rosję "wielką demokracją". Wyjaśnił, że "uwielbia Rosję, jej pisarzy, historię oraz ludzi w Rosji". Paryscy komentatorzy podkreślają, że w Rosji Depardieu płacić będzie tylko 13-procentowy podatek dochodowy i to właśnie on był głównym celem jego kontrowersyjnego kroku.
Według nadsekwańskich mediów inny majętny Francuz, sławny biznesmen Bernard Arnault przeniósł już całą swoją fortunę do Belgii. Francuski minister ds. ożywienia gospodarczego Arnaud Montebourg wezwał bogacza, którego fortuna szacowana jest przez amerykańskie pismo "Forbes" na 32 miliardy euro, by powtórnie przemyślał decyzje narażająca wizerunek kraju na uszczerbek. Miliarder jest bowiem właścicielem największego na świecie koncernu produkującego wyroby luksusowe LVMH - który stal się synonimem paryskiej elegancji i wyrafinowania. W jego skład wchodzą m.in. tak sławne domy mody i zakłady kosmetyczne jak Christian Dior, Givenchy, Louis Vuitton, Guerlin, Kenzo, Celine i Fendi oraz najbardziej renomowane marki szampanów, m.in. Dom Prignon, Moet & Chandon, Mercier, Krug i prestiżowe firmy jubilerskie Chaumet i Bulgari. Miliarder zapewnił, że nie ucieka przed fiskusem - ale uważa, że w Belgii krezusi mają mniej problemów.
Już we wrześniu ubiegłego roku skandal wywołała wiadomość o tym, że "Monsieur Luksus" - jak nazywają go media - poprosił o belgijskie obywatelstwo, by nie płacić zapowiadanego przez prezydenta Francois Hollande'a 75-procentowego "antykryzysowego" podatku dochodowego. Nadsekwański lewicowy dziennik "Liberation" zamieścił wtedy na pierwszej stronie zdjęcie najbogatszego człowieka we Francji z walizką w ręku i podpisem "Zmiataj, bogaty głupku!". Miliarder potwierdził, że ubiega się o belgijskie obywatelstwo. Stwierdził jednak, że nie chce uciekać przed fiskusem, ale zwiększyć inwestycje w Belgii. Media nie wierzą temu bliskiemu przyjacielowi byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego (był on m.in. świadkiem na ślubie tego ostatniego z Carlą Bruni). Lewicowa prasa oskarża go o całkowity brak poczucia solidarności społecznej i patriotyzmu. Przypomina też, że Arnault uciekł już raz przed fiskusem. Wyemigrował na trzy lata do Stanów Zjednoczonych po zwycięstwie socjalisty Francois Mitterranda w wyborach prezydenckich w 1991 roku. Liderzy prawicowej opozycji oskarżają natomiast Hollande'a o to, że drastyczna podwyżka podatków wciągnie Francję w ślepą uliczkę i spowoduje gospodarczą katastrofę.