Zakończyła się aktywna faza manewrów "Bojowe Braterstwo 2023", prowadzonych na sąsiadujących z Polską białoruskich poligonach. W ćwiczeniach wzięło udział ponad 2,5 tys. żołnierzy z Białorusi, Rosji, Kazachstanu, Tadżykistanu i Kirgistanu.
Wojskowi w okolicach Grodna i Brześcia ćwiczyli odbijanie przygranicznych terytoriów zajętych przez wroga.
Bez wskazywania o kogo chodzi, reżim Alaksandra Łukaszenki nie krył, że manewry zorganizowano w związku z zagrożeniem, które ma płynąć ze strony Zachodu, głównie Polski.
Pozoranci mieli przejąć kilka miejscowości, sparaliżować ruch kolejowy i podjąć próby zamachów terrorystycznych.
Do odbicia zajętych osad używano artylerii, lotnictwa, pojazdów opancerzonych i dronów; wojskowych szkolono również w niszczeniu bezzałogowców.
W manewrach brały też udział jednostki obrony chemicznej, radiacyjnej i biologicznej.
Jak przekonuje Mińsk, ćwiczenia miały pokazać, że Zachód nie będzie miał łatwych dróg ataku na Wschód. Problem tkwi w tym, że te plany wymyślił sobie jedynie Łukaszenka.