Ponad 100 migrantów z kilku krajów, w tym m.in. Wenezueli, Kolumbii, Urugwaju i Panamy, zostało przywiezionych przed dom wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Kamali Harris w Waszyngtonie. W geście protestu dwoma autobusami wysłał ich gubernator Teksasu Greg Abbott.
Wysyłane przez Grega Abbotta autobusy z migrantami, którzy przekroczyli granicę meksykańsko-amerykańską, do tej pory zatrzymywały się w rejonie Washington Union Station, reprezentacyjnego dworca kolejowego w Waszyngtonie. Są tam wolontariusze, którzy pomagają przybyszom.
Tym razem było jednak inaczej. Agenci Secret Service przecierali oczy ze zdumienia, gdy przed kompleks Obserwatorium Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, gdzie mieści się rezydencja wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, podjechały dwa autobusy, z których wysiadło ponad 100 migrantów. Niektórzy z nich trzymali worki na śmieci wypełnione prywatnymi rzeczami. Migrantami zajęły się miejskie służby.
Nie jest jasne, czy Kamala Harris przebywała w rezydencji, kiedy podjechały autobusy z migrantami. Miała bowiem zaplanowane wydarzenie w oddalonym o około 6,5 km Białym Domu.
Jak się okazało, była to forma protestu gubernatora Teksasu. Greg Abbott domaga się uszczelnienia granicy i zmian w prawie. Podkreśla, że jego stan nie jest sobie w stanie poradzić z naporem migrantów.
Abbott od kilku tygodni podstawia autobusy i przewozi migrantów do miast zarządzanych przez Demokratów, m.in. do Waszyngtonu, Nowego Jorku i Chicago.
Południowy stan USA w ten sposób opuściło już około 10 tysięcy osób. Najwięcej trafiło do Waszyngtonu. Jak przyznała burmistrz stolicy Muriel Bowser, "należy już mówić o kryzysie migracyjnym".
"Wysłałem migrantów na podwórko wiceprezydent, by zrozumiała, jak poważny jest problem na granicy" - oświadczył Abbott.