Mieszkaniec amerykańskiego miasta West Bend miał amputowane dłonie i nogi po kontakcie z psem. Okazało się, że w ślinie psa były bakterie Capnocytophaga canimorsus, które wywołały sepsę.
48-letni Greg Manteufel trafił do szpitala w czerwcu. Do placówki zawiozła go żona po tym, jak jej partner zaczął wymiotować, miał także wysoką gorączkę i majaczył. Dodatkowo zauważyła na jego kończynach obrzęki. Wyglądało, jakby ktoś go pobił kijem baseballowym - wspomina.
Początkowo lekarze myśleli, że ma grypę. Po badaniach w jego krwi odkryli bakterie Capnocytophaga canimorsus, które występują w ślinie psów i mogą dostać się do organizmu człowieka po ugryzieniu lub też w przypadku bliskiego kontaktu z zarażonym psem.
Przez zakażenie wytworzyły się zakrzepy, przez co krew nie dopływała do kończyn. Z powodu słabego dopływu, tkanki skóry i mięśni zaczęły umierać. Lekarze musieli amputować nogi i dłonie mężczyzny.
Żona 48-latka mówi, że nie wie, jak doszło do zakażenia. W czasie przed tragiczną chorobą, mężczyzna miał kontakt z co najmniej ośmioma psami. Bakterie mogły przejść na niego, gdy któryś z psów go polizał. Uwielbiał psy, dotykał każdego. Niczym się nie przejmował - mówi.
Mężczyzna, który uwielbiał jeździć na motorze, będzie musiał przyzwyczaić się do nowego stylu życia. Resztę życia spędzi bowiem na wózku.
(az)