Mieszkaniec Sydney odkrywał na swojej posesji "węża za wężem". Znalezisko określił jako "najgorszy koszmar". Wezwani na miejsce specjaliści naliczyli 102 jadowite gady.
Właściciele jednego z domów w australijskim Sydney zauważyli, że w ciągu ostatnich kilku tygodni do sterty ściółki na posesji wpełzają węże. Na miejsce zdecydowano się wezwać specjalistów, gdy pies państwa Stein został pogryziony. Późniejsze wydarzenia małżeństwo zgodnie określa jako "horror".
Pani Stein zorientowała się, że samice jadowitych węży czerwonobrzuchych gromadzą się w czasie przygotowań do porodu i wezwała na miejsce firmę zajmującą się wyłapywaniem gadów.
"Już po kilku minutach wiedzieliśmy, że będzie to niezwykłe wydarzenie" - napisała później w mediach społecznościowych. Na posesję przybył łowca węży, który spodziewał się złapać kilka osobników. Wyciągnął 40... Ale to nie był koniec zaskoczeń.
Łowca Dylan Cooper relacjonował, cytowany przez portal ABC, że kłębowisko włożył do specjalnej torby. Gdy po chwili do niej zajrzał, okazało się, że dwie dorosłe samice powiły kolejne węże. Było ich już 70. A potem, kiedy wróciliśmy, żeby je dokładnie przeliczyć i sprawdzić, było ich już 102 - powiedział.
Właściciel firmy zajmującej wyłapywaniem gadów przekazał, że to największe zbiorowisko węży, jakie widział. Wijących się zwierząt było tak wiele, że poproszono właścicieli domu, by pomogli w ich wyłapywaniu. Ostatecznie założyli buty, długie spodnie i pomogli przeszukać stos.
Pod koniec ciąży samice zwykle zbierają się w małe grupki po sześć osobników, rzekomo dla zapewnienia sobie większej ochrony przed drapieżnikami. Samice rodzą od pięciu do osiemnastu młodych, które przychodzą na świat zamknięte w błoniastym worku. Węże te są jadowite dla ludzi, a w przypadku ukąszenia jad może wywołać obrzęk, nudności, wymioty, ból głowy, biegunkę i bóle mięśni. Zdarzają się jednak i ostrzejsze przypadki, które wymagają amputacji ukąszonego palca.
Niezależnie od realnego zagrożenia jadem, dla mieszkańców Sydney był to dzień koszmarny. Pan Stein porównał wydarzenie do "sceny z horroru". Jego sąsiedzi stwierdzili nawet, że rozważyliby wyprowadzkę, nawet do innego kraju. "Nigdy więcej nie wyjdę z domu" - napisał jeden z nich w mediach społecznościowych.