ZUS-owi brakuje pieniędzy na wypłatę rent i emerytur. Dlatego dogadał się z bankami, że w razie potrzeby pożyczą mu aż 5,5 mld zł - dowiedziała się "Gazeta Wyborcza". Pierwszą umowę z bankami Zakład podpisał w poniedziałek.
Dlaczego ZUS pożycza? Mamy kryzys. Przybywa bezrobotnych, pensje nie rosną, do ZUS spływa o wiele mniej pieniędzy ze składek. Na dodatek Zakład więcej wydaje, bo Polacy zbiorowo uciekają przed zwolnieniami na chorobowe.
Kto może, przechodzi też na emeryturę. W sierpniu tego roku przekroczyliśmy po raz pierwszy w historii liczbę 5 mln emerytów.
Na kondycji finansów Zakładu mocno się też odbił zeszłoroczny wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który nakazał doliczanie do zasiłków chorobowych i macierzyńskich premii, dodatków, nagród oraz prowizji.
Według ekonomisty Stanisława Gomułki byłoby taniej, gdyby miliardy pożyczał budżet państwa. Rząd ma większą wiarygodność, więc oprocentowanie byłoby niższe. Jego zdaniem rząd woli, by to ZUS pożyczał, bo na papierze będzie miał mniejszy deficyt. Premierowi i ministrowi finansów można postawić zarzut niegospodarności - mówi gazecie Gomułka.
Podatnicy zaoszczędziliby więc ok. 80 mln zł na samych odsetkach. To tyle, ile budżet państwa dopłaca do programu "Szklanka mleka do szkół".