Z blisko 3-godzinnym opóźnieniem w poniedziałek ruszył w Gdańsku proces w sprawie Amber Gold - największej afery finansowej ostatnich lat. Na sali oskarżonych, za poczwórną, kuloodoporną szybą siedziało małżeństwo stojące za oszustwem - Katarzyna i Marcin P. Mężczyzna nie przyznał się do winy. Chciał zeznawać bez publiczności, dziennikarzy i kamer. Powoływał się na ważny interes państwa. Twierdził, że jego wyjaśnienia mogłyby sprawić, że część świadków zmieni swoje zeznania w tej sprawie. Sąd nie utajnił wyjaśnień Marcina P., ale zabronił dziennikarzom ich rejestracji i publikowania treści tych zeznań. Według prokuratury małżeństwo oszukało niemal 19 tysięcy osób na kwotę ponad 850 mln złotych.
Koniec pierwszego dnia procesu Amber Gold @RMF24pl kolejny termin w czwartek.
ka_uga21 marca 2016
Kolejna rozprawa w czwartek.
Marcin P. i Katarzyna P. oświadczyli właśnie, że chcą uczestniczyć we wszystkich rozprawach - donosi nasz dziennikarz.
Dalsze czytanie protokołów z zeznań Marcina P.
Rozprawa zostanie wznowiona za kilkanaście minut.
Okazuje się, że atmosfera w sądzie nie jest w 100 proc. poważna. O co dokładnie chodzi? To wiedzą tylko obecni na miejscu.
Na sali pada haso: "walizeczka". Dziennikarze w miech. Niestety nie mog wyjani kontekstu. Sd utajni tre zezna Marcina P. @RMF24pl
ka_uga21 marca 2016
Sędzia odczytała już wyjaśnienia z 4 kolejnych przesłuchań Marcina P. w prokuraturze. I czyta dalej. Leci kolejny protokół - informuje nasz dziennikarz obecny na sali sądowej. O szczegółach niestety nie możemy pisać - taka była decyzja sądu.
Podsumujmy najważniejsze ustalenia: Marcin P. nie przyznał się do winy. Chciał zeznawać bez publiczności, dziennikarzy i kamer. Powoływał się na ważny interes państwa. Twierdził, że jego wyjaśnienia mogłyby sprawić, że część świadków zmieni swoje zeznania w tej sprawie. Sąd nie utajnił wyjaśnień Marcina P., ale zabronił dziennikarzom ich rejestracji i publikowania treści tych zeznań. Ta decyzja jednak Marcina P. nie przekonała i ostatecznie odmówił przedstawienia przed sądem własnej wersji. Dlatego teraz sędzia Lidia Jedynak odczytuje zeznania Marcina P. złożone podczas śledztwa. Niestety ze względu na wspomniane decyzję, także o tym nie wolno mówić naszemu dziennikarzowi.
Trwa odczytywanie wyjaśnień Marcina P. złożonych w trakcie śledztwa. Niestety sąd zabronił dziennikarzom publikować ich treści.
Marcin P. nie złoży wyjaśnień, odmawia odpowiedzi na pytania. Bo nie wyłączono jawności.
Dziennikarze nie mogą jednak rejestrować ani upubliczniać wyjaśnień Marcina P.
Sąd nie uwzględnił wniosku o wyłączenie jawności na czas wyjaśnień Marcina P.
Są jednak oskarżyciele posiłkowi oprócz KNF. Pełnomocnik reprezentujący dwie osoby fizyczne. Również zawnioskował o naprawę szkód.
Sąd doręczył oskarżonym liczne wnioski o naprawie wyrządzonych szkód.
Prokurator przypomina podstawy aktu oskarenia @RMF24pl pic.twitter.com/qfhVnDX4s8
ka_uga21 marca 2016
Katarzyna P. twierdzi, że nie pamięta jakie miała wynagrodzenia w Amber Gold. Przyznała, że ma jedno dziecko: 7-miesięczne.
200 tysięcy złotych - to były moje miesięczne dochody - mówi Marcin P. Twierdzi, że nie był karany, bo wcześniejsze wyroki zatarły się.
Krzyki wśród publiczności. "To nie jest demokracja". Sędzia Lidia Jedynak daje pierwsze ostrzeżenia, że będzie wyrzucać z sali.
Sd zgodzi si na rozkucie Katarzyny P. Marcin P. ma zosta w kajdanach - bo mgby si samookaleczy. @RMF24pl
ka_uga21 marca 2016
Marcin P. wnosi o wyłączenie jawności na czas składania swoich wyjaśnień. Nie wyraża zgody na pokazywanie wizerunku. Podobnie Katarzyna P. - łamiącym głosem wniosła o nieujawnianie wizerunku.
Pan z Krakowa oddelegowany do publiczności. Nie stawił się żaden z oskarżycieli posiłkowych, poza KNF - informuje nasz reporter.
Przyjechał człowiek z Krakowa. Twierdzi, że jest oskarżycielem posiłkowym. Sąd nie chce go dopuścić - informuje na Twitterze nasz reporter Kuba Kaługa.
Sdzia Lidia Jedynak rozpocza rozpraw w sprawie Amber Gold @RMF24pl pic.twitter.com/LZyp7qffY7
ka_uga21 marca 2016
Na salę wprowadzono także Marcina P.
Katarzyn P. Wanie wprowadzono na sal rozpraw @RMF24pl
ka_uga21 marca 2016
Katarzynę P. właśnie wprowadzono na salę rozpraw - informuje nasz reporter.
Policja zna numer komórki, z której ktoś anonimowo informował o ładunku wybuchowym w Sądzie Okręgowym w Gdańsku. Namierza właśnie osobę, przez którą nie udało się o godzinie 9:00 rozpocząć procesu Amber Gold.
Zgodnie z przewidywaniami alarm okazał fałszywy. Bomby nie znaleziono. Teraz pracownicy sądu, osoby, które miały tu dziś swoje rozprawy, dziennikarze - ponownie wchodzą do budynku, to są setki osób. Teraz - zgodnie z zaleceniami władz sądu - musi ich dokładnie sprawdzać ochrona - relacjonuje nasz reporter.
Trudno określić teraz, o której ruszy rozprawa ruszy. Nie można wykluczyć, że to "bombowe" opóźnienie sprawi, iż Marcin P. nie zdąży dziś złożyć wyjaśnień przed sądem.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Alarm bombowy był fałszywy. Policja skończyła sprawdzać budynek Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Niektórzy pokrzywdzeni przez właścicieli spółki Amber Gold rozmawiali z dziennikarzami jeszcze przed ogłoszeniem alarmu bombowego w sądzie. Jestem emerytem, mam dwoje niepełnosprawnych dorosłych dzieci. Miałem oszczędności na mieszkanie, a ten łachudra mnie okradł. Brak mi słów na to. Skrzywdził kilkanaście tysięcy ludzi, zabierając im oszczędności życia - powiedział pan Marek z Gdańska. Dodał, że ma żal do instytucji państwowych. To jest niedopuszczalne, że państwo polskie nie miało nad tym nadzoru (...) Ten człowiek miał wcześniej wyroki zanim założył firmę. Czy takie machloje można robić w majestacie prawa? Oczekuję, że zostanie odpowiednio ukarany i że dostaniemy jakąś rekompensatę. Jeśli on (Marcin P.) nie ma takiego majątku, to będziemy skarżyć Skarb Państwa, a następnie pójdziemy do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka - mówił.
Inny pokrzywdzony, pan Krzysztof z Gdańska wyjaśnił, że przyszedł do sądu, aby zobaczyć na własne oczy, jak ten proces będzie prowadzony. Jestem rozżalony, że to wszystko tak długo trwa. Na początku inwestowałem małe kwoty i dużo procentowo zyskałem, potem były coraz większe kwoty i za trzecim razem już straciłem, i to sporo - przyznał. Na tym etapie nie mogę ujawniać linii obrony, byłoby to nielojalne wobec mojego klienta - powiedział dziennikarzom obrońca Marcina P. Michał Komorowski.
Po telefonie o bombie w Sądzie Okręgowym pracują policyjni pirotechnicy i pies przeszkolony do szukania ładunków. Rozprawa ma rozpocząć się o godzinie 11:00 - maksymalnie tyle czasu dała sobie policja na dokładne sprawdzenie budynku. To jednak wcale nie oznacza, że rozprawa zostanie o tej godzinie wznowiona.
Publiczność i dziennikarze będą musieli zostać dokładnie zrewidowani - to na pewno potrwa.
Pytanie, które wiele osób sobie zadaje to sens ewakuacji - takie co jakiś czas się zdarzają się w gdańskim sądzie - podkreśla nasz reporter. Zawsze są to fałszywe alarmy. Tak najpewniej jest i tym razem - były przecież specjalne środki ostrożności, budynek był sprawdzamy pod kątem pirotechicznym. Sąd jednak dmucha na zimne: Nie mamy wpływu na pomysły osób z zewnątrz - stwierdził rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Nazwa Amber Gold pojawiła się w dokumentach w lipcu 2009 roku. Wtedy to spółka z o. o. "Grupa Inwestycyjna Ex" - zmieniła szyld na "Amber Gold". Co ciekawe jej główną siedzibą miało być wtedy biuro przy ulicy Elizy Orzeszkowej 2 w Gdańsku. To adres słynnej kamienicy, zbudowanej w latach 20 XX wieku dla żydowskiego kupca Leona Astrachana. W trakcie II Wojny Światowej swoją siedzibę miało tam lokalne dowództwo SS. A pierwszych latach PRL-u Urząd Bezpieczeństwa. Później przez lata w budynku mieściła się izba wytrzeźwień. Gdy w 2004 roku był sprzedawany prywatnej właścicielce, był w fatalnym stanie. Potem tylko niszczał. Być może gdyby w 2009 roku ktokolwiek - nawet zainteresowany ofertą klient - sprawdził, jak to możliwe, że spółka inwestująca w złoto ma siedzibę w rozpadającej się, grożącej zawaleniem kamienicy, afera nie miała by takich rozmiarów?
Był sugestia, że jest to (telefon o bombie - przyp. red.) związane ze sprawą, która ma się rozpocząć w sądzie - mówi Tomasz Adamski, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Decyzję o ewakuacji podjęto po anonimowym telefonie do sądu. Rozmówca twierdził, że w budynku jest ładunek wybuchowy.
Ewakuacja sądu w Gdańsku! Wszystko przez alarm bombowy. Rozprawa przesunięta na godzinę 11.
Ewakuacja sdu w Gdasku. Alarm bombowy. Amber Gold przesunite na 11 @RMF24pl
ka_uga21 marca 2016
Katarzynie i Marcinowi P grozi do 15 lat więzienia. To czy i na jaką karę zostaną skazani będzie zależeć w dużej mierze od postawy ich obrońców. Adwokat Marcin P. chce na przykład przesłuchania przed sądem wszystkich pokrzywdzonych przez Amber Gold. Powołuje się na zasadę bezpośredniości procesu. Jeśli sąd uwzględni jego wniosek, przesłuchania znacznie wydłużą proces.
Co ciekawe, Marcin P. ma obrońcę z urzędu. Michał Komorowski adwokatem jest od 2010 roku. W środowisku uważany jest za dobrego, niezwykle błyskotliwego i walecznego prawnika.Gdybym sam miał sprawę karną to byłaby 1 z 10 osób, której zatrudnienie bym rozważał - przyznał jeden ze znanych trójmiejskich adwokatów. Komorowski bronił już w kilku głośnych, medialnych sprawach. Jedna z nich to choćby proces tak zwanego "Gangu Banana". Klientem Komorowskiego był właśnie Jacek B. uważany za szefa grupy przestępczej rozbitej w Gdańsku w 2009 roku. "Banan" dostał jeden z niższych wyroków. Został uniewinniony od zarzuty kierowania gangiem. Michał Komorowski zapytany o linię obrony zasłonił się tajemnicą adwokacką i lojalnością wobec klienta.
Katarzyna P. ma obrońcę z wyboru. Bronić przed sądem będzie jej adwokat Anna Żurawska. Mimo wielu prób nie udało się nam z nią skontaktować. Wcześniej Katarzynę P. reprezentował Łukasz Daszuta. To prawnik, który zasiadł w radzie nadzorczej Amber Gold.
W sali rozpraw nr 101 - największej w gdańskim sądzie - jeszcze nie ma oskarżonych. Przede mną tak zwane akwarium - szklana klatka z poczwórną, kuloodporną szybą. Być może to za nią usiądą, a może zajmą miejsce obok swoich obrońców. Tego ludzie z policji sądowej albo sami nie wiedzą, albo nie chcą nam zdradzić - relacjonuje nasz reporter Kuba Kaługa.
Nadal na salę może wchodzić publiczność. Nieliczna, choć emocji nie brakuje.
Marcin P. i Katarzyna P. są oskarżeni też między innymi o prowadzenie działalności parabankowej i pranie brudnych pieniędzy, które wyłudzili od swoich klientów. Sama treść zarzutów przedstawionych małżeństwu P. mieści się na 3 tysiącach stron. Cały akt oskarżenia to już prawie 9 tysięcy kart. Śledczy opisują w nim to, co stało się pieniędzmi wpłaconymi przez kilkanaście tysięcy klientów. Tylko około 10 milionów zostało rzeczywiście zainwestowane w złoto. A właśnie w złoto i inne kruszce inwestować miała Amber Gold. Klientów kusiła oprocentowaniem inwestycji, które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. W 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.
(mal/mn)