Nawet pół tysiąca złotych musieli zapłacić za podręczniki rodzice uczniów pierwszych klas podstawówek i gimnazjów. Wszystko z powodu nowej podstawy programowej. Okazało się jednak, że część wydanych pieniędzy poszła w błoto, bo nowe podręczniki do np. gramatyki czy angielskiego są dokładną kopią tych starych.

REKLAMA

Młodzież mogła uczyć się z używanych książek, a rodzice - zaoszczędzić spore sumy. MEN nie poczuwa się jednak do odpowiedzialności za tę sytuację. Można wręcz odnieść wrażenie, że resort Katarzyny Hall w zmuszaniu rodziców do wyrzucania pieniędzy w błoto nie widzi nic bulwersującego.

Nie szukałbym niczyjej winy. Zawsze, kiedy pojawiają się nowe podręczniki, jest jakieś zamieszanie - mówi rzecznik Ministerstwa Edukacji Narodowej Grzegorz Żurawski. Z jego słów wnioskować można jednak, że jeśli ktoś jest zamieszaniu winny, to raczej rodzice i nauczyciele.

Wielu rodziców niestety nie czeka na informacje, które przekazują nauczyciele, a nauczycieli zachęcam też do uważnego sprawdzania wszystkich elementów związanych z procesem nauczania - dodaje Żurawski. Posłuchaj relacji reporterki RMF FM Kamili Biedrzyckiej:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio