Dziś do kin wchodzi "Jack Strong" - film Władysława Pasikowskiego o płk. Ryszardzie Kuklińskim. W 1997 roku z pułkownikiem Kuklińskim rozmawiali dziennikarze radia RMF FM - Marek Balawajder i Bogdan Zalewski. To był pierwszy wywiad pułkownika dla polskich mediów - po słynnym wywiadzie dla paryskiej "Kultury" z lat 80. Próby umówienia i nagrania wywiadu z pułkownikiem trwały wiele miesięcy, w końcu wczesnym grudniowym popołudniem w radiu zadzwonił telefon. "Wiem, że nadajecie swój program z Kopca Kościuszki w Krakowie" - padły pierwsze słowa.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Płk Ryszard Kukliński: Dzwonię do waszego radia, ponieważ wiem, że nadajecie swój program z Kopca Kościuszki w Krakowie. 13 grudnia miałem być w waszym, a od niedawna także moim, mieście. Z ważnych przyczyn stało się to niemożliwe. Chciałbym więc skorzystać z pośrednictwa waszej rozgłośni, aby w tym momencie dorzucić kilka słów do tego, co przedstawiłem w tych listach do ojców i rajców miasta.
Przyznanie mi honorowego obywatelstwa miasta Krakowa traktowałem i traktuje jako najwyższy zaszczyt, jaki mógł mnie za mojego życia spotkać. Nie chodzi mi przy tym o to, że dołączono mnie do grona w ten sposób wyróżnionych osobistości, naprawdę wybitnych, tak jak nasz narodowy bohater Lech Wałęsa, przywódców świata zachodniego Ronalda Reagana czy Margaret Thatcher. To raczej dla mnie jest trochę deprymujące, tak wysoko ja nie sięgam. Ale ten szczególny zaszczyt odczuwam dlatego, że pochodzi on z miasta, które w moim odczuciu niemal od samego dzieciństwa było, jest i zawsze pozostanie sercem i duszą Polski.
W Krakowie nastąpiło coś, co trudno mi wytłumaczyć w sposób racjonalny. W wawelskim sanktuarium odzyskałem siły, równowagę psychiczną i wolę przetrwania, do końca.
Chciałem przytoczyć fakt, jaki miał miejsce 16 lat temu, był to właściwie końcowy etap przygotowań do wprowadzenia stanu wojennego. W tym właśnie okresie przechodziłem bardzo poważny kryzys, coś w rodzaju załamania psychicznego. Proszę sobie wyobrazić, że w środku tej potwornej beznadziei 20 września '81 roku, udałem się z żoną do Krakowa, aby - jak mi się wówczas wydawało - po raz ostatni przeżyć chwile w waszym mieście. Właśnie tutaj nastąpiło coś, co trudno mi wytłumaczyć w sposób racjonalny. W wawelskim sanktuarium odzyskałem siły, równowagę psychiczną i wolę przetrwania, do końca. Dziś, jak państwo wiecie po nieustających atakach nienawiści i kłamstwa, jakie od kilkunastu lat kierują pod moim adresem nie tylko sowieccy obrońcy pokoju w mundurach, ale przede wszystkim ich rodzimi, nasi rodzimi sojusznicy "na wsiegda", a także przyczepione do obozu Solidarności autorytety moralne i polityczne - ten ożywczy oddech Krakowa potrzebny mi jest bardziej niż kiedykolwiek. Jestem zdecydowany przylecieć do mego miasta tak szybko jak będzie to możliwe i z całą pewnością jeszcze przed upływem kadencji radnych, którzy mi ten zaszczyt, ten tytuł nadali.
Marek Balawajder: Panie pułkowniku, czy możemy powiedzieć społeczeństwu Krakowa i społeczeństwu całej Polski, że pan będzie tutaj u nas w Polsce, w Krakowie?
Tak.
Na Rynku Głównym pod koniec np. marca przyszłego roku?
Tak.
Możemy to powiedzieć?
Z całą pewnością to, to jest moje największe pragnienie, tym akcentem chciałbym zakończyć swoje dojrzałe życie i usunąć się kompletnie w cień. Cieszyć się może bardzo maleńkimi rzeczami, przyjemnościami dnia codziennego, i zapomnieć o tym, co było i nie myśleć o tym co jest.
Panie pułkowniku, jakby pan mógł skomentować wyrok uniewinniający zomowców, którzy strzelali do górników w kopalni Wujek i Manifest Lipcowy?
Ubolewam nad tym, to jest coś strasznego co się stało, że ofiary grudnia 1970 roku, ofiary Wujka otrzymały jakieś symboliczne pomniki, ale pozostały ofiary ofiarami. Natomiast nigdy, przez cały długi okres czasu, nie wskazano winowajców, nie wskazano odpowiedzialnych tych zbrodniczych czynów. Tutaj w Ameryce jesteśmy tym strasznie oburzeni i będziemy czynić wszystko, aby nie tylko moralnie, ale może i materialnie wesprzeć rodziny ofiar, poległych górników, aby mogli w końcu spotkać się ze sprawiedliwością.
Bogdan Zalewski: Panie pułkowniku, powrócimy jeszcze do dwóch ważnych dat z pana życiorysu. Pierwsza data to skazanie na śmierć w roku '84, a ta druga, ta ostatnia to 22 września tego roku. Czyli umorzenie sprawy przeciwko panu. Co pan czuł w tych dwóch dniach?
O skazaniu na śmierć dowiedziałem się kilka miesięcy już po tym wyroku. W kraju było to okryte tajemnicą, ale w jakiś sposób to do mnie dotarło.
O skazaniu na śmierć dowiedziałem się kilka miesięcy już po tym wyroku. W kraju było to okryte tajemnicą, ale w jakiś sposób to do mnie dotarło. Moi amerykańscy przyjaciele też chcieli ten fakt ukryć, ale kiedy się zorientowali, że wyrok ten odczytam jako najwyższą nagrodę za swój czyn, wtedy powiedzieli mi całą prawdę. Byłem wtedy na Hawajach i przyjąłem to bardzo spokojnie, przyjąłem to jako najwyższą nagrodę, za to, co mogłem dla kraju zrobić.
A dlaczego nie ujawniono uzasadnienia umorzenia śledztwa przeciwko panu?
Trudno mi jest powiedzieć, ja to uzasadnienie znam i zarówno z formuły przyjętej przez prawników, jak i samego uzasadnienia, też nie byłem i nie jestem zadowolony. Sądziłem nawet, że chodziło głównie o to, abym złożył zażalenie i aby to odwlec w nieskończoność. I żeby można było znów wrócić, zrzucić winę na Kuklińskiego, że jemu właściwie na rehabilitacji nie zależy. To samo spostrzegł mój prawnik i chciał faktycznie złożyć to zażalenie, ale wtedy sprawa by się zaczęła od nowa. I po dłuższej naradzie zdecydowaliśmy, że zażalenia nie będziemy składać. Zarówno ja, jak i mój obrońca. Tę decyzje i jej uzasadnienie podpisaliśmy, to nabrało mocy urzędowej i właściwie kończy sprawę. Prawdopodobnie na moje życzenie te zastrzeżenia zostały tylko włączone, tylko właściwie dla historii. Dlaczego nie? Sądzę, to co przynajmniej prokurator mi mówił, to chodziło głównie o to, że przewijają się tam i nazwiska agentów, którzy coś tam przeciwko mnie zeznawali, ale także, że wmieszane są w to interesy wielkiego mocarstwa i drugiego również wielkiego mocarstwa. A więc z tego względu chyba to postanowienie pozostało tajne. Ja - jak stwierdziłem to publicznie - jestem również za ujawnieniem tego uzasadnienia. Ponieważ ja ciągle uważam, że jest ono niedoskonałe... Równocześnie z ujawnieniem tego uzasadnienia, powinny zostać opublikowane operacyjne plany wojny Wojska Polskiego, Ludowego Wojska Polskiego, oraz wszystkie znane Sztabowi Generalnemu Wojska Polskiego elementy planów wojny sił zbrojnych Związku Radzieckiego.
Wiele osób w dalszym ciągu w naszym kraju wyraża o panu złe zdania, twierdząc wręcz, że te dokumenty, które pan przekazywał CIA, dotyczyły tylko i wyłącznie armii polskiej, a nie np. całej struktury Układu Warszawskiego. Czy mógłby pan otwarcie w tej chwili powiedzieć, że nie?
W 1992 roku pan Janusz Onyszkiewicz udzielił słynnego wywiadu. Miało to miejsce 3-4 października 1992 roku. Udzielił wywiadu na mój temat. "Życie Warszawy" opublikowało to pod tytułem "Kukliński to nie Stauffenberg". W brutalny sposób pan Onyszkiewicz powtórzył zarzuty generała Jaruzelskiego. Teraz generał Jaruzelski powołuje się na pana Onyszkiewicza. W każdym razie postawił zarzut, że sprzedawałem wywiadowi amerykańskiemu informacje o planach operacyjnych i rozmieszczeniu polskich wojsk. Natomiast w Chicago trochę złagodził, już nie mówił o sprzedawaniu, ale tylko, że wydał plany operacyjne i tajemnice dotyczące wojska polskiego. Do innych nie miał dostępu.
W tej sytuacji spotkałem się z ambasadorem polskim w Waszyngtonie - panem Dziewanowskim i przedstawiłem mu 3 dokumenty, które są dokumentami sensu stricto planów wojennych Związku Radzieckiego. Gdybym nie miał żadnych innych możliwości pozyskania informacji w środowiskach radzieckich jakiś informacji nt. ich planów wojny, to tylko z tych dokumentów wiadomo, że taki dostęp do kluczowych elementów tego planu wojny miałem. Przedstawiłem mu te dokumenty. Jeden z nich jest dokument, który traktuje o jednostronnych wojennych zobowiązaniach PRL na rzecz Armii Czerwonej. Ten dokument to załącznik nr 5 do protokołu o wydzieleniu z PRL wojsk i sił morskich w skład Zjednoczonych Sił Zbrojnych i ich rozwoju na lata 1981-86. Jest tam właściwie zawarta cała koncepcja przegrupowania drugiego rzutu strategicznego Związku Radzieckiego z obszarów ZSRR do NRD i Czechosłowacji do strefy przyfrontowej.
Pokazałem też dwa inne dokumenty, które absolutnie nie mówią o żadnych planach wojennych Polski, a traktują wyłącznie o koncepcjach przedstawiania sił zbrojnych Związku Radzieckiego i całego Układu Warszawskiego ze stanu pokojowego na wojenny oraz wojennych struktur dowodzenia powyżej struktur narodowych.
Są to bardzo szczegółowe, bardzo precyzyjne ustalenia. Ten dokument powinien się znajdować w Sztabie Generalnym i traktuje nie o koncepcji polskich planów. To nie ma nic wspólnego z polskimi planami wojennymi. Są to jednostronne zobowiązania Polski i polskich sił zbrojnych na rzecz logistycznego, technicznego i komunikacyjnego zabezpieczenia przegrupowania tej masy wojska przez obszar kraju w ciągu pierwszych 10 dni wojny. Pokazałem też dwa inne dokumenty, które absolutnie nie mówią o żadnych planach wojennych Polski, a traktują wyłącznie o koncepcjach przedstawiania sił zbrojnych Związku Radzieckiego i całego Układu Warszawskiego ze stanu pokojowego na wojenny oraz wojennych struktur dowodzenia powyżej struktur narodowych. Oczywiście pan Onyszkiewicz nigdy nie sprostował, nigdy nie wycofał się z tych swoich oskarżeń i do dzisiejszego dnia generał Jaruzelski ze swoja nadwrażliwością biega podobno od stacji telewizyjnej do stacji radiowej i powołuje się na ministra Onyszkiewicza. Apeluje do niego, jeśli do tej pory tego nie zrobił, aby wycofał się z tych oskarżeń, które po prostu są fałszywym oskarżeniem nie tylko Kuklińskiego.
Panie pułkowniku, jak pan ocenia generała Jaruzelskiego?
Ja nie chciałbym się wdawać w żadne wyroki na temat stanu wojennego i tej postaci. Wypowiedziałem się na łamach "Kultury" bardzo dawno temu. Byłem bardzo ostrożny w swych ocenach, jeśli chodzi tę powiedzmy tragiczną postać. W dalszym ciągu pozostaje przy tym. Właściwie generał obnaża się dopiero w tej chwili. Ja miałem jeszcze zupełnie inne zdanie o nim. W tej chwili on sam i sowieccy marszałkowie pokazują właściwie, kim on jest i kim on był. Współczuję mu tylko. I to wszystko mogę o nim powiedzieć.
W tym cytowanym dla paryskiej "Kultury" mówił pan, o apatii jak ogarnęła gen. Jaruzelskiego, szoku , jaki go ogarnął w momencie, kiedy się dowiedział, że Wojsko Polskie będzie odsunięte od wszelkich działań w czasie tłumienia zamieszek na terenie Polski. Skąd ta przemiana? Dlaczego teraz generał Jaruzelski inaczej mówi, inaczej się zachowuje?
Trudno mi powiedzieć. Jest przypuszczalnie w stanie jakieś zapaści psychicznej, co zresztą jest zrozumiałe. Te stany nie są obce i mnie. Ja mam wielkie zrozumienie dla tego człowieka, że czuje się na pewno osamotniony i właściwie gubi się w tej chwili, bo już nie tylko opozycja wysłała przeciw niemu zarzuty, no ale jego najbliżsi sojusznicy - ci, z którymi razem współpracował przy planowaniu stanu wojennego - rosyjscy marszałkowie, którzy w Jachrance jakoś bardzo szczerze i otwarcie o tych sprawach mówili.
Czy słyszał pan, co o panu mówi teraz Lech Wałęsa?
Słyszałem.
Jak pan skomentuje te przemiany? Wałęsa powołuje się na najwyższych przedstawicieli obozu komunistycznego i twierdzi, że to oni wysłali pana do USA w charakterze komunistycznego agenta. Nie dziwi pana, że Wałęsa dzisiaj przemawia słowami Jerzego Urbana, a bronią pana dawni komuniści?
Lech Wałęsa to jest wielka postać historyczna. Żałuję bardzo, że zabiera głos w mojej sprawie, co do której - od samego początku - ktoś tam usiłuje go ośmieszyć.
Pan Lech Wałęsa to jest wielka postać historyczna. Żałuję bardzo, że zabiera głos w mojej sprawie, co do której - od samego początku - ktoś tam usiłuje go ośmieszyć. To wszystko co mogę powiedzieć.
Czyli twierdzi pan, że były prezydent jest jakoś inspirowany?
Byłem za wprowadzeniem stanu wojennego, ale na samym początku kryzysu polskiego. Po to, aby zamknąć granice Polski
Wydaje mi się otoczony ludźmi, którzy mają na celu zaszkodzić panu prezydentowi. Ja inaczej tego nie widzę.
W Polsce są politycy, którzy chcieliby postawienia przed Trybunałem autorów stanu wojennego. Wiadomo, że autorem stanu wojennego był kolektyw partyjno-wojskowy, do którego i pan należał. Czy nie obawia się pan odpowiedzialności, kiedy pan wróci do kraju?
Byłem za wprowadzeniem stanu wojennego, ale na samym początku kryzysu polskiego. Po to, aby zamknąć granice Polski - lądowe, powietrzne i morskie, żeby Polacy mogli sami zadecydować o swoim losie. Natomiast nie byłem za tym, aby stan wojenny poświęcany był likwidowaniu i zamykaniu działaczy Solidarności.
To było mniejsze zło panie pułkowniku?
Czyniłem wszystko, aby nie doszło ani do interwencji, ani do stanu wojennego
Byłem tylko w kuchni. Czyniłem wszystko, aby nie doszło ani do interwencji, ani do stanu wojennego. To wszystko co mogę powiedzieć.
Mógłby pan powiedzieć z kim rozmawialiśmy - z patriotą czy Konradem Wallenrodem?
Z szarym, dwukrotnie degradowanym, poniżanym, może i też wywyższanym, ale zwykłym szarym człowiekiem. Trochę już zmęczonym.