7 lutego 2014 roku, czyli cztery dni przed 10. rocznicą śmierci pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, do kin trafi oparty na jego działaniach wywiadowczych film pt. „Jack Strong” według scenariusza i w reżyserii największego w ostatnich latach mistrza kina sensacyjnego w Polsce - Władysława Pasikowskiego.
Jako były reprezentant prasowy płk. Kuklińskiego w kraju czekam na tę premierę z dużymi nadziejami na to, że postać "pierwszego polskiego oficera w NATO" zostanie w nim przedstawiona rzetelnie i zgodnie z prawdą historyczną, w czym utwierdza mnie to, że Pasikowski dotarł do wielu nieujawnionych do tej pory materiałów CIA i przeprowadził wiele rozmów z oficerami, z którymi współpracował Kukliński, m.in. z najważniejszym z nich - Davidem Fordenem.
Dostępny już zwiastun "Jacka Stronga" rozbudza te nadzieje, podobnie jak wywiad, którego reżyser udzielił tygodnikowi "Polityka". W jednoznacznych i wyrazistych słowach charakteryzuje pułkownika jako bohatera, który nigdy nie zdradził racji stanu niepodległej Polski, a jedynie armię okupanta.
Na pytanie przeprowadzającego wywiad Jarosława Wróblewskiego, kto był największym wrogiem bohatera filmu, odpowiedział: "Wrogiem Kuklińskiego była tajna sowiecka doktryna wojenna, według której Sowieci, kiedy już zaatakują Zachód, stoczą decydującą bitwę na ziemiach polskich, przyczyniając się do ich całkowitego zniszczenia i eksterminacji narodu polskiego. (...) Zanim wojna wybuchła, a szczęśliwie dla nas nie wybuchła, wiedział kto, gdzie i od czego zginie. W większości mieliśmy to być my, Polacy i mieliśmy polec od amerykańskich bomb atomowych. Pułkownik podjął działania wywiadowcze, aby nas chronić, a nie aby zdradzać ojczyznę. (...) Gdyby któryś z nas zrobił w tajemnicy tyle co pułkownik dla zachowania pokoju w Europie, powinniśmy trafić na ekran. Choćby dlatego, żeby ludzie mogli się dowiedzieć o tym, komu miedzy innymi zawdzięczają fakt, że żyją prawie 70 lat w pokoju".
Identycznie oceniał zasługi Kuklińskiego doradca prezydenta USA Jimmy´ego Cartera profesor Zbigniew Brzeziński: "Informacje pułkownika były niezwykle szczegółowe i umożliwiły nam podjęcie kroków zapobiegawczych, co niwelowało przewagę sowiecką i odsuwało groźbę wywołania przez nich wojny. Gdyby jednak Moskwa rozpętała wojnę z państwami NATO, dowódca wojsk sowieckich atakujących Europę, marszałek Kulikow, zostałby unieszkodliwiony wraz z całym swoim sztabem, najpóźniej w 3 godziny od rozpoczęcia agresji. Takie działania obronne mogłyby podjąć Stany Zjednoczone, opierając się na informacjach, przekazanych wcześniej przez pułkownika Kuklińskiego."
Zapytany o to, jaką prawdę historyczną przedstawia jego film, skoro wiele faktów związanych z działalnością "Jacka Stronga" jest nadal objęta tajemnicą, Pasikowski odparł: "O tej, która wyłania się z przesłuchań prowadzonych przez polską prokuraturę, i to zarówno osób życzliwych pułkownikowi, jak i mu wrogich, w tym gen. Jaruzelskiego."
Warto przypomnieć, że Jaruzelski powiedział kiedyś: "jeśli uznamy Kuklińskiego za bohatera, to znaczy że my wszyscy jesteśmy zdrajcami". Wyjątkowo przyznaję rację moskiewskiemu namiestnikowi w Polsce, ale z zastrzeżeniem, że przez "my wszyscy" należy rozumieć nie całość kadry oficerskiej LWP, a jedynie jego ścisłe kierownictwo, całkowicie zaprzedane Sowietom i gotowe przelewać polską krew w imię imperialnych interesów Kremla.
Pasikowski potwierdza też opinię Kuklińskiego o kadrze Ludowego Wojska Polskiego, którą pułkownik wielokrotnie formułował podkreślając, że było w niej mnóstwo patriotycznie nastawionych oficerów gotowych podjąć ryzyko walki z komunistycznym reżimem, ale zdających sobie sprawę, czym mógłby zakończyć się otwarty bunt. Całkiem poważnie mówił, że najbardziej antykomunistyczną grupą byli w Polsce oficerowie Sztabu Generalnego LWP. Oto fragment jego przemówienia w Krakowie podczas odbierania honorowego obywatelstwa tego miasta 29 kwietnia 1998 roku:
"Duża część kadry oficerskiej LWP miała świadomość, że Związek Sowiecki, który napadł na Polskę i w zmowie z Hitlerem podzielił się polskim łupem, na którym ciążyły zbrodnie masowej deportacji polskiej ludności, Katyń i zdrada Powstania Warszawskiego, nie był sojusznikiem lecz ciemiężycielem, który Polskę zniewolił, narzucił jej wasalne rządy i komunistyczny system. (...) W środowisku tym zaczęto się zastanawiać, czy w istniejących realiach możliwe jest jakieś wyjście, aby Polak nie był mądry po szkodzie, to znaczy, czy możliwe jest sformułowanie i realizacja jakiejś własnej koncepcji obronnej, która mogłaby uchronić naród przed grożącym mu holokaustem. Nie było to jeszcze żadne sprzysiężenie, a tylko ostrożne wzajemne sondaże i rozpoznanie ludzi podobnie myślących. Przykład Czechosłowacji - gdzie memorandum grupy oficerów Akademii Wojskowej im. Klemensa Gottvalda postulujące odcięcie się od polityki militarnej ZSRS oraz ustanowienie równej obrony wszystkich granic było powodem inwazji - dowodził, że jakakolwiek reforma machiny wojennej nie jest możliwa. Ponieważ nie można się było dogadać z >sojusznikiem<, w ostrożnej wymianie myśli, w niewypowiadanych do końca zdaniach zaczęto się zastanawiać, czy nie warto by zacząć rozmawiać z narzuconym Polsce >przeciwnikiem<."
Kukliński przekuł te rozważania w czyn, ponieważ ciesząc się - jako wybitny sztabowiec - ogromnym zaufaniem Rosjan, został przez kremlowskich marszałków dopuszczony do największych tajemnic strategicznych Układu Warszawskiego. Szybko zdał sobie sprawę, że stanął dzięki temu przed historyczną szansą odegrania niezwykle istotnej roli w epoce zimnej wojny.
Czując dyskretne poparcie niektórych zwierzchników w Sztabie Generalnym, postanowił nawiązać kontakt z NATO. Początkowo chciał zawiązać spisek wśród podobnie jak on myślących oficerów, ale Amerykanie - jak mówił w krakowskim przemówieniu - "na żadne układy i współpracę z jakąkolwiek konspiracją czy sprzysiężeniem nie chcieli się zgodzić. W ten sposób na placu boju zostałem sam".
O tej samotności mówił w trakcie jego pogrzebu na warszawskich Powązkach ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński: "Gdy rozpoczynał swoją misję dla ratowania Polski, sowieckie imperium było w ofensywie. Gdy wydawało się, że to imperium zawładnie Europą i światem, Pułkownik rozpoczął swoją samotną walkę i odniósł zwycięstwo. Gdyby sowieckie imperium ruszyło na Europę, Polska przestałaby istnieć. I to jest miarą zasług pułkownika Kuklińskiego - jesteśmy. Wciąż mamy niezałatwione rachunki krzywd, ale jesteśmy."
Szef sztabu wojsk UW generał armii Anatolij Gribkow nie pozostawił najmniejszej wątpliwości, że pułkownik: "posiadał pełną wiedzę o najważniejszych sprawach i planach strategicznych Układu Warszawskiego". A według zastępcy szefa Zarządu Wywiadu KGB generała Witalija Pawłowa, "Kukliński posiadał bezcenne informacje o systemie obronnym całego Układu Warszawskiego i wiedział praktycznie wszystko, co dotyczyło obronności Polski."
Pełniąc funkcję sekretarza polskiej delegacji na posiedzenia Układu, poznał wszystkie szczegóły planowanej przez Sowietów wielkiej, nuklearnej ofensywy na Zachód. Osobiście rysował na sztabowych mapach grzyby przewidywanych przeciwuderzeń atomowych i wodorowych NATO na linii Wisły, które miały zmieść z powierzchni ziemi miliony Polaków i dziesiątki miast w pierwszych dniach wojny. Właśnie wtedy miał zostać unicestwiony pierwszy rzut wojsk UW, składający się w dużej części z LWP.
Doskonale wiedział więc, co grozi nie tylko Polsce, ale całemu światu. Był - jak przyznał generał Tadeusz Pióro, były łącznik między LWP i UW - dopuszczany do takich tajemnic, jakich nie znali nawet dowódcy wojsk państw członkowskich Układu, informowani jedynie o zadaniach do wykonania na swoich odcinkach. Znał też największy sekret Moskwy: lokalizację trzech punktów strategicznego dowodzenia wojną, jaką szykowali Rosjanie aż do połowy lat 80. ubiegłego wieku. Właśnie tą wiedzą zaskoczył prezydent USA przywódcę Związku Sowieckiego podczas rozmów na szczycie w Reykjaviku w 1985 roku, do czego nawiązał w cytowanej przeze mnie wyżej wypowiedzi prof. Brzeziński.
Bardzo mnie cieszy, że Pasikowski zamierza pójść właśnie tym tropem i pokazać skalę działania człowieka, o którym dyrektor CIA za prezydentury Georga Busha Robert Gates powiedział: "Kukliński był najcenniejszym naszym źródłem informacji w całym bloku sowieckim od Władywostoku do Berlina Wschodniego, co pozwoliło USA uprzedzić agresywne zamiary Kremla." A jego poprzednik z czasów Ronalda Reagana William Casey dodał: "nikt na świecie w ciągu ostatnich czterdziestu lat nie zaszkodził komunizmowi tak, jak ten Polak." Ich następca w okresie prezydentury Billa Clintona i Georga W. Busha George Tenet uzupełnił zaś tę ocenę o słowa: "Ten pełen poświęcenia odważny Polak pomógł zapobiec przekształceniu się zimnej wojny w gorącą. (...) Uczynił to, kierując się najszlachetniejszym z powodów - aby wesprzeć świętą sprawę wolności i pokoju w swoim ojczystym kraju oraz na całym świecie. To w dużej mierze dzięki odwadze i poświęceniu pułkownika Kuklińskiego odzyskała wolność jego ojczyzna Polska, a także inne, niegdyś zniewolone państwa Europy Środkowej, Wschodniej i byłego Związku Sowieckiego."
W przywołanym już tutaj przemówieniu w Krakowie Kukliński ze smutkiem w głosie mówił, że w odczuciu pewnej części społeczeństwa jest w dalszym ciągu człowiekiem bez honoru. I dodał z nadzieją: "Wierzę, że historia to kiedyś skoryguje."
Tak się już stało. Historycy nie mają wątpliwości co do roli, jaką odegrał on w najnowszej historii nie tylko Polski, ale całego świata. Kiedy czytałem wywiad z Władysławem Pasikowskim w "Polityce" rosła we mnie nadzieja, że jego najnowszy film spowoduje, iż wielu Polaków, zwłaszcza młodych, mających jeszcze do tej pory podsycane przez ludzi o sowieckiej mentalności i broniących własnych życiorysów wątpliwości na temat patriotycznej misji pułkownika Ryszarda Kuklińskiego uzna, że jest on jednym z największych bohaterów drugiej połowy XX wieku.