Od dzisiejszego zachowania kibiców na tak zwanej "Żylecie" zależy, czy trybuna z najbardziej zagorzałymi fanami Legii Warszawa zostanie zamknięta na całą rundę Ekstraklasy. Grozi tym wojewoda za odpalanie rac i blokowanie wyjść ewakuacyjnych.
Wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski czeka z decyzją do meczu Legii z Podbeskidziem, bo klub przesłał zapewnienie, że zmienia wewnętrzny regulamin bezpieczeństwa, który będzie obowiązywał już na dzisiejszym spotkaniu.
Przedstawiciele klubu przekonują, że kibice będą mieli zapewnione drogi ewakuacyjne, a ochrona będzie przeprowadzać jeszcze bardziej restrykcyjne kontrole - tak, by na stadion nie wniesiono rac i petard. Najważniejsze jednak z punktu widzenia wojewody jest zakaz rozwieszania sektorówek, pod którymi kibice przebierają się przed i po odpaleniu rac, by policja nie mogła ich zidentyfikować.
W przypadku negatywnej opinii policji i straży pożarnej oraz przedstawicieli wojewody po meczu z Podbeskidziem, wniosek o zamknięcie trybuny północnej, na której zasiadają najbardziej zagorzali sympatycy Legii, zostanie ponownie rozpatrzony.
Zastrzeżenia policji dotyczyły wykorzystania do dopingu na "Żylecie" środków pirotechnicznych na meczach tego sezonu, uniemożliwiania identyfikacji osób odpowiedzialnych za odpalanie rac oraz rzucania serpentyn na płytę boiska.
Po wpłynięciu wniosku do Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego w Warszawie władze klubu zostały poproszone o zajęcie stanowiska w tej sprawie. Zdaniem Kozłowskiego, wyjaśnienia włodarzy i zapewnienia o spełnieniu warunków dotyczących bezpieczeństwa opraw meczowych ze strony Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa są na dziś wystarczające.