"Antoni Macierewicz przejdzie do historii jako szkodnik w wyjątkowej skali" - tak działalność szefa parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej komentuje Donald Tusk. Zdaniem premiera, poseł PiS nie walczy o prawdę, ale o swoją pozycję w partii.

REKLAMA

Donald Tusk nawiązał w ten sposób do doniesień, że niektórzy posłowie PiS dystansują się od hipotez prezentowanych przez zespół, na którego czele stoi Macierewicz. Poseł mówił ostatnio m. in., że są wiarygodne relacje, że trzy osoby przeżyły katastrofę Tu-154M. Mam taką nadzieję, tak patrząc też po zachowaniu niektórych posłów PiS, że powoli do ludzi dojdzie też ta ponura prawda o Antonim Macierewiczu, że on naprawdę nie jest na froncie walki o prawdę, tylko na froncie walki o własną pozycję w PiS i tyle, ile zła narobił w emocjach ludzkich swoim postępowaniem, czasami kłamstwem, czasami insynuacją, czasami twardym oskarżeniem, to, on na pewno przejdzie do historii jako szkodnik w wyjątkowej skali - powiedział szef rządu.

Donald Tusk był również pytany o zespół, który ma wyjaśnić Polakom przyczyny i okoliczności katastrofy smoleńskiej. Chodzi o grupę ekspertów, która pracuje pod kierunkiem Macieja Laska. Dziennikarze chcieli się dowiedzieć, czy zespół Laska skomentuje wypowiedzi Macierewicza o tym, że prokuratura nie przesłuchała osób, które twierdzą, że ktoś przeżył katastrofę w Smoleńsku. Zdaniem premiera to zadanie dla prokuratury, a nie zespołu działającego przy jego kancelarii. Nie mam takiego oczekiwania wobec doktora Laska czy innych ludzi, którzy współpracowali z nami w czasie badania przyczyn katastrofy, aby zastępowali inne instytucje - powiedział Tusk, dodając, że należy oczekiwać "precyzyjnych i szybkich komunikatów od prokuratury". Pozwólcie, że administracja publiczna nie będzie za każdym razem spinana ostrogami, że ma zareagować na kolejną rewelację Antoniego Macierewicza - dodał szef rządu. Prokuratura co najmniej kilka razy informowała, że nie ma dowodów, żeby ktokolwiek przeżył katastrofę smoleńską. Nie wskazują na to ani materiały zebrane na miejscu wypadku, ani przeprowadzone badania, ani zeznania świadków.

Nie ma dowodów, że ktoś przeżył katastrofę

W wydanym w ub. tygodniu oświadczeniu rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa zaznaczył, że "w aktach śledztwa znajdują się zeznania świadków, którzy przekazują pogłoskę o odwiezieniu trzech osób do szpitala". "Jednakże świadkowie, w tych samych zeznaniach, jednoznacznie stwierdzają, że informacja ta była natychmiast dementowana zarówno przez polskich przedstawicieli, którzy bezpośrednio po zaistnieniu tej katastrofy znaleźli się na miejscu zdarzenia, jak i funkcjonariuszy strony rosyjskiej" - napisał płk Rzepa. Wyjaśnił, że jeżeli chodzi o polskich obywateli, byli to: przedstawiciele Kancelarii Prezydenta RP, Biura Ochrony Rządu oraz służb dyplomatycznych i konsularnych. Warto w tym miejscu również przypomnieć, że zaraz po katastrofie pogłoski o odwiezieniu trzech osób do szpitala przekazywały również polskie media, które następnie w sposób jednoznaczny je zdementowały - dodał prokurator.

Również były wiceszef BOR gen. Paweł Bielawny w wydanym oświadczeniu zaprzeczył , jakoby wkrótce po katastrofie "meldował o trzech rannych w Smoleńsku".