Prawie 1,5 miliona złotych - tyle z kasy Sejmu wydali w tej kadencji posłowie na zagraniczne wojaże. Nie ma kontynentu i takiego zakątka świata, gdzie nie dotarliby nasi parlamentarzyści. Wiele wyjazdów organizowanych przez "Biuro Podróży RP" niewiele ma jednak wspólnego z ich obowiązkami.
Od Waszyngtonu po Doha, od stolicy Ugandy Kampali po Gujanę Francuską. Nasi parlamentarzyści przemierzają świat dosłownie wzdłuż i wszerz. Duża część wyjazdów jest związana z udziałem posłów w rozmaitych międzynarodowych gremiach, takich jak Rada Europy czy NATO. Na sejmowej liście podróży wiele jest jednak takich wojaży, które z obowiązkami deputowanych do parlamentu mają niewiele wspólnego.
Podatników w tym roku wyjątkowo dużo kosztowało zamiłowanie kilku posłów do piłki nożnej. Impulsem do podróżowania było oczywiście Euro 2012. Najpierw 19 posłów - głównie z PO - poleciało do Rzymu, by tam z włoskimi deputowanymi rozegrać mecz promujący turniej w Polsce. Piłkarska wyprawa kosztowała nas 15 tysięcy złotych. 16 tysięcy zapłaciliśmy z kolei za to, by 4 posłów mogło obejrzeć finał Euro w Kijowie, oficjalnie - udział w uroczystości zamknięcia mistrzostw.
Spotkania z diasporą parlamentarzystów afrykańskich nie odmówił sobie pochodzący z Nigerii poseł John Godson. Trudno się dziwić, można tylko pozazdrościć 4 dni spędzonych w Johannesburgu w RPA. Tyle że spotkanie z innymi parlamentarzystami pochodzącymi z Afryki kosztowało 18 tysięcy złotych, a efektów trudno się spodziewać.
Próżno też wypatrywać konkretnych rezultatów zamiłowania kilku posłów do… Kosmosu. Najwyraźniej jednak polska misja na Marsa prowadzi przez Paryż, bo najpierw na spotkanie z Francuską Grupą ds. Kosmosu pojechało dwóch, a potem już dziewięciu posłów. A podatnicy zapłacili za to 25 tysięcy złotych. Zwieńczeniem kosmicznych wojaży był natomiast udział posłanki PO w wystrzeleniu transportowego statku kosmicznego z Gujany Francuskiej.
Poseł Bogusław Wontor, szef parlamentarnej grupy ds. Kosmosu, aż tryska energią, mówiąc o Wszechświecie. Naszego reportera przekonywał, że trzeba spotykać się i podpatrywać tych, którzy mają doświadczenia w podbojach kosmicznych. My co prawda nie jesteśmy na razie w stanie wystrzelić własnej rakiety, ale Kosmos to biznes i - według posła Wontora - trzeba być blisko.
Szybciej będziemy budowali satelitę niż się to panu i mnie wydaje - podkreśla parlamentarzysta. Trochę dłużej poczekamy na lot w Kosmos i kolonizację Księżyca czy Marsa, ale i tam sięga wizja posła Wontora po seminariach kosmicznych w Paryżu. Przyjdzie taki moment, że życie na Ziemi będzie niemożliwe i wtedy taką najbliższą planetą, gdzie to życie będzie możliwe, będzie Mars - wyjaśnia.