„Z powodu niżu demograficznego będzie coraz mniej miejsc pracy z dziećmi w szkole. Musimy więc myśleć, co zaproponować nauczycielom, by wykorzystali swoje umiejętności. A nauczyciele powinni brać pod uwagę zmianę zawodu” – mówi w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” szefowa resortu edukacji Krystyna Szumilas. „Kto pracował z dziećmi i ma przygotowanie pedagogiczne, będzie umiał się odnaleźć np. jako asystent rodziny, łatwiej też przekwalifikuje się do pracy w żłobku” - dodaje.

REKLAMA

Szumilas twierdzi, że nie jest możliwe, by zgodnie z propozycją Związku Nauczycielstwa Polskiego, w zawodach nie związanych z edukacja nauczyciele byli zatrudniani tak jak w szkole, czyli np. z pensum.
Najważniejsze to znaleźć pieniądze, które pomogą nauczycielom się przekwalifikować. Proponuję na to 140 mln zł w następnej partii funduszy z UE i właśnie to negocjujemy w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego. Sfinansowalibyśmy studia, kursy i staże u pracodawców, z tego 125 mln zł wykorzystałyby samorządy -wylicza. Podkreśla, że trudno jest oszacować, ilu pedagogów straci w najbliższych latach pracę w zawodzie. Przewiduje, że proces ten będzie zwalniał dzięki obniżeniu wieku szkolnego.

Odnosząc się do wysyłania sześciolatków do szkół, szefowa MEN podkreśla, że wbrew hasłu popularnej akcji, maluchów nie powinno się ratować przed taką zmianą. Obniżenie wieku szkolnego to szansa na wykorzystanie ich potencjału w okresie, w którym się najszybciej rozwijają. To, czego się wówczas nauczą, będzie procentowało w całym ich dalszym życiu, nie tylko w edukacji - tłumaczy. Jednocześnie zapewnia, że ministerstwo uważnie słucha rodziców i nie lekceważy ich obaw.