"Gdyby Polacy żołnierze jechali rosomakiem, byłoby większe prawdopodobieństwo, że przeżyją atak. M-Rapy to tylko dobrze "stuniungowane" ciężarówki "- mówi w rozmowie z reporterką RMF FM Barbarą Zielińską Tomasz Szulc, specjalista wojskowości z Politechniki Wrocławskiej.

REKLAMA

Barbara Zielińska: Czy możemy zakładać, że gdyby polscy żołnierze jechali rosomakiem, a nie M-Rapem (M-ine R-esistant A-mbush P-rotected) ich szanse na przeżycie byłyby większe?

Tomasz Szulc: Przynajmniej jest taka nadzieja. Rosomak to jest pełnokrwisty wóz bojowy, silnie opancerzony, który jest odporny nie tylko na wybuchy min, ale także na inne efekty działania bojowego nieprzyjaciela. I wydaje mi się, że istnieje co najmniej prawdopodobieństwo, że mogłoby być tak, że rosomak wytrzymałby wybuch miny. Ale z drugiej strony jest jeszcze taka kwestia: nie da się stworzyć pojazdu, który będzie odporny na wszystko. Izraelczycy, którzy mają chyba największe na świecie doświadczenie w rozwiązywaniu tego rodzaju problemów, stwierdzili, że wóz bojowy, który byłby odporny na wszelkie miny, powinien ważyć około 150 ton. Czyli nie dałoby się tym jeździć. Dlatego zawsze to, czym posługują się nasi żołnierze i żołnierze innych armii, jest rodzajem kompromisu między racjonalnym poziomem ochrony i rozsądną ruchliwością w terenie, rozsądną masą, no i także i rozsądną ceną. To znaczy, nadzwyczaj kosztowne rozwiązania także nie wchodzą w rachubę, bo po prostu nikogo na to nie stać. Czyli nigdy nie będzie tak, żeby dało się powiedzieć, że żołnierze w takim czy innym wozie bojowym są całkowicie bezpieczni, nic im się nie może stać. Zawsze może być tak, że jeżeli przygotujemy wóz, który w sposób gwarantowany wytrzyma wybuch miny 50-kilogramowej to przeciwnik podłoży minę 100-kilogramową. I bywały takie wypadki, że izraelskie czołgi ważące po 60 ton unosiły się w powietrze w skutek wybuchu miny, miny-pułapki zrobionej, nazwijmy to, z amatorskich materiałów wybuchowych. Kwestia bezpieczeństwa naszych żołnierzy to nie tylko siła pojazdów - oczywiście im lepsze one będą, im lepiej zabezpieczone będą, tym będzie lepiej - ale także i organizacji patroli, także i rozpoznania, przewidywania miejsc, gdzie może takie zagrożenie wystąpić i mnóstwa, mnóstwa innych czynników. Niestety, śmierć żołnierzy na wojnie jest nie do uniknięcia.

Ta śmierć czyha bardzo blisko, minę podłożono zaledwie 10 kilometrów od polskiej bazy.

Miejsce prawdopodobnie zostało dobrane tak, żeby było wysokie prawdopodobieństwo, że ktoś tam się pojawi. Jeżeli taką bardzo dużą, skomplikowaną minę umieszczono by na jakiejś bocznej drodze, to mogłoby się zdarzyć, że ona tam leżałaby pół roku, zanim zdarzyłaby się okazja, żeby kogoś na tej minie wysadzić. Bo nie potrafię powiedzieć, czy była to mina detonowana zdalnie, czy była to mina, która miała jakiś tam układ zapalników, które zareagowały na pojawiający się pojazd. W każdym razie, to akurat, że to było niedaleko od polskiej bazy, jest jak najbardziej zrozumiałe. I tam prawdopodobnie niebezpieczeństwo jest największe.

Pana zdaniem M-Rapy to tylko dobrze "stuningowane" ciężarówki?

Pojazdy, które nazywane są M-Rapami, czyli pojazdami odpornymi na miny i zasadzki, kiedyś, kiedyś były ciężarówkami. Zaczęło się od dozbrajania tych ciężarówek w sposób zupełnie amatorski. Dodawano jakieś płyty pancerne dookoła kabin, wzmacniano skrzynię ładunkową, żeby żołnierze jadący taką ciężarówką nie byli ranieni przez odłamki, czy pociski z broni małokalibrowej. Z czasem zajęły się tym profesjonalne firmy i zaczęły budować te pojazdy niemal od podstaw. To znaczy, często jest tak, że rama podwozia, układ napędowy pochodzą rzeczywiście z normalnej, mniej więcej normalnej ciężarówki, natomiast cała reszta jest zabudowywana od podstaw, głównie z myślą o tym, żeby te pojazdy wytrzymywały wybuchy właśnie różnego rodzaju min. Osiąga się to często za cenę bardzo dużej masy takiego pojazdu. Te pojazdy są również bardzo duże. Widać je z daleka i stanowią dość łatwy cel na przykład dla pocisków przeciwpancernych, które przeciwnik może odpalić. W żadnym przypadku, żaden M-Rap, nie zastąpi normalnego bojowego wozu piechoty. Toteż rosomak, chociaż droższy, na pewno jest lepszą opcją niż taka właśnie, bardzo głęboko zmodernizowana, ale ciągle jednak po prostu zwykła ciężarówka.