Przed Sądem Okręgowym w Katowicach odbyła się czwarta rozprawa w procesie Katarzyny W., oskarżonej o zabicie swojej półrocznej córki Magdy. Obszerne zeznania złożyła m.in. kobieta, która siedziała z 23-latką w jednej celi. Stwierdziła, że Katarzyna W. "nie miała żadnych odruchów matki".
Małgorzata S. powiedziała, że Katarzyna W. opowiadała, jak Magda wypadła jej z rąk i spadła na podłogę. Według niej, relacje Katarzyny W. były chaotycznie. Matka dziecka miała powiedzieć, że sama je reanimowała - robiła masaż serca i sztuczne oddychanie. Nie zadzwoniła na policję i pogotowie, bo była pewna, że Magda nie żyje i chciała ją pochować.
Katarzyna W. miała też dość szczegółowo opowiadać współosadzonej o tym, jak wsunęła ciało Magdy pod kamień. Miała też kilka razy użyć liczby mnogiej opowiadając o ukryciu zwłok. Mówiła: "byliśmy, szliśmy". Twierdziła też, że ma czterech świadków, którzy będą zeznawać tak, jak ona będzie chciała.
Małgorzata S., opowiedziała o rzekomej próbie samobójczej Katarzyny W.: Wiedziała, że następnego dnia miała mieć wizję lokalną i zaczęła "robić tę całą szopkę z truciem się", choć tak naprawdę nic takie go nie miało miejsca. W kubku rozpuściła tylko proszek do prania, przechyliła go nad umywalką i odstawiła na stół. Później nie wyraziła zgody na badania i powiedziała mi, że nie chciała brać udziału w wizji lokalnej. Napisała też list pożegnalny do Bartka. Bała się, żeby jej nie zostawił.
W dniu, w którym był pogrzeb Magdy, miała też zapaść decyzja o ewentualnym uchyleniu aresztu Katarzynie W. Ona była bardzo pobudzona, ubrała się na biało, umalowała i czekała, czy wypuszczą ją na wolność - mówiła przed sądem Małgorzata S.
Kobiety wspólnie oglądały w telewizji relacje z pogrzebu Magdy. Katarzyna W. nie przejawiała wówczas żadnych odruchów matki.
Kiedy sędzina ogłosiła uchylenie aresztu, Katarzyna W. miała powiedzieć: a jednak ich wychu...am.
Przed sądem w Katowicach w procesie Katarzyny W. zeznawała też Beata C., matka Szymona z Będzina, podejrzana o zabójstwo synka. Kobiety siedziały w jednej celi w areszcie śledczym w Katowicach. Beata C. mówiła, że Katarzyna W. lubiła o sobie opowiadać, mówiła o imprezach - szczególnie jednej ("był tam alkohol i narkotyki") i znajomych.
Beata C. powiedziała, że Katarzyna W. nie opowiadała jej o okolicznościach śmierci Magdy. Sędzia odczytał więc wcześniejsze zeznania kobiety z prokuratury. Wynika z nich, że Katarzyna W. jednak opowiadała o tym, jak udusiła córkę w złości. We wtorek Beata C. nie potwierdziła tych zeznań i ich nie podtrzymała.
Wcześniej sąd przesłuchał Leokadię W., babcię zabitej Magdy. Jako osobie bliskiej oskarżonej przysługiwało jej prawo do odmowy złożenia zeznań. Kobieta jednak z niego nie skorzystała. Potwierdziła natomiast, pytana przed sąd, że chce, aby jej zeznania były niejawne.
Wyłączenie jawności tej części rozprawy sędzia Adam Chmielnicki tłumaczył faktem, że w zeznaniach świadka mogą się pojawić informacje o charakterze prywatnym oraz że ich treść może obrazić dobre obyczaje.
Sprawa Katarzyny W. zaczęła się 24 stycznia 2012 r., gdy policja przekazała mediom informację o zaginięciu dziewczynki z Sosnowca. Według relacji matki, dziecko miało zostać porwane z wózka w centrum miasta. Ostatecznie na początku lutego ciało małej Magdy znaleziono w zrujnowanym budynku w parku przy torach kolejowych w Sosnowcu.
23-letnia Katarzyna W. oświadczyła na początku procesu, że nie przyznaje się do winy i odmówiła złożenia wyjaśnień. Zdaniem prokuratury kobieta udusiła córkę, a plan zabójstwa przygotowywała co najmniej od 19 stycznia, wcześniej próbując zatruć córkę tlenkiem węgla. 24 stycznia miała cisnąć dzieckiem o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to niemowlę przeżyło, dusić je przez kilka minut.
Katarzyna W. twierdzi, że Magda zmarła na skutek wypadku. Wyjaśniała, że dziecko wypadło jej z rąk na podłogę.
(bs)