Dla niegrzecznych dzieci zatrzaśnięta brama szkoły. To rzekomo wychowawczy pomysł ministra edukacji Romana Giertycha, który można zobaczyć w wyborczej reklamówce Ligi Polskich Rodzin.
Historia jest taka: uczniowie rozrabiają, zakładają nauczycielowi kosz na głowę, rozprowadzają narkotyki. Głos z offu informuje: „Nie zgadzamy się na patologię, przemoc, narkotyki i demoralizację młodzieży w szkołach. Chcemy szkoły nowoczesnej i bezpiecznej”.
A nowoczesna szkoła, według LPR, to szkoła jedynie dla grzecznych dzieci. Dlatego przy ostatnim zdaniu komentatora brama szkoły z hukiem zamyka się przed niegrzeczną młodzieżą. Te spokojne wchodzą do szkoły, śmiejąc się z satysfakcją - wreszcie chuligani dostali nauczkę.
Niestety, najbardziej wychowania potrzebują te dzieci, które nie są najlepiej wychowane. I trzeba mieć pomysł, by coś z nimi zrobić. Zamykanie przed nimi bramy na pewno nie jest takim pomysłem - komentuje Irena Dzierzgowska, wiceminister edukacji w rządach AWS-Unia Wolności i współtwórczyni reformy oświaty.
Przeciwni żenującym pomysłom Giertycha są również nauczyciele. Ideę zamknięcia bram szkoły dla niegrzecznych odrzucają także pedagodzy z zespołu szkół budownictwa w Poznaniu. Uczą się tam sami chłopcy, więc o spokój w klasach i na korytarzach jest tu trochę trudniej. Mimo to nauczyciele nie chcą pomysłu LPR. Każdego młodego człowieka powinniśmy szkolić, bo jest to nasz podstawowy obowiązek - mówi dyrektor szkoły, Jerzy Matela.
Co więcej, takie zamknięcie szkół dla „niegrzecznych” będzie nielegalne, bo przecież w Polsce edukacja jest obowiązkowa. Chyba że tych „trudnych” minister wyśle do specjalnych obozów, co już kilka tygodni temu proponował.
Sam minister nie martwi się zmasowaną krytyką pod jego adresem. Całą sprawę bagatelizuje i twierdzi, że za atakiem na niego stoją wrogie środowiska liberalno-komunistyczne. Dlaczego mam mylić role? Jestem zarówno politykiem, jak i ministrem edukacji. Zawsze każdy minister jest politykiem i nie ma na to żadnej rady, i może dobrze - stwierdza.