Trudna sytuacja przewoźników ze wschodniej Polski będzie tematem rozmów, które dziś o 13 mają się rozpocząć w Ministerstwie Infrastruktury - dowiedział się dziennikarz RMF FM. Właściciele firm transportowych z Lubelszczyzny i Podkarpacia od wielu miesięcy skarżą się, że z rynku wypychają ich ukraińskie firmy.

REKLAMA

Tematem rozmowy mają być propozycje, jak wzmocnić nadzór nad ciężarówkami z Ukrainy, które wjeżdżają do Polski. Czasu jest coraz mniej. Dzisiaj wiemy na pewno, że co najmniej do końca czerwca aktualne będą niekorzystne dla polskich firm przepisy, zgodnie z którymi ukraińscy przewoźnicy nie muszą mieć zezwoleń na przewóz towarów na terenie Unii.

Pozostaje pytanie, co dalej - podkreśla prezes Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska Maciej Wroński. Nie sądzę, żeby zezwolenia wróciły. Można wprowadzić wiele innych mechanizmów, które w jakikolwiek sposób ograniczyłyby możliwość nieuczciwej czy nierównej konkurencji w przewozach związanych z ukraińskim rynkiem, czy w przewozach wykonywanych przez Ukraińców na terenie Europy - dodaje.

Jak informowaliśmy na początku kwietnia, jeden z rozważanych scenariuszy to dodatkowe kontrole ukraińskich przewoźników, którzy wjeżdżają do Polski. Taki - jak ustalił nasz dziennikarz - jest jeden z pomysłów Komisji Europejskiej, by pomóc firmom transportowym z Lubelszczyzny i Podkarpacia.

Właśnie przeciwko nieuczciwej konkurencji przewoźnicy ze wschodniej Polski od wielu miesięcy organizują protesty i blokady na dojeździe do polsko-ukraińskich przejść granicznych. Dzisiaj najdłużej na odprawę ciężarówki muszą czekać w Dorohusku i w Korczowej. Tam, według danych Krajowej Administracji Skarbowej, czas oczekiwania wynosi około trzydziestu godzin.

Jakie rozwiązania są brane pod uwagę?

Dodatkowe kontrole, jak dowiedział się dziennikarz RMF FM, mogłyby polegać na przykład na montowaniu nadajnika GPS, tzw. GPS-Trucki w ukraińskiej ciężarówce.

W ten sposób strona polska, na przykład Inspekcja Transportu Drogowego albo inne służby kontrolne miałyby nowe narzędzie, by monitorować, co robią ukraińscy przewoźnicy po wjeździe do Polski i czy ich przewozy są zgodne z deklaracjami. W praktyce chodzi o to, czy byłby to transport z punktu A (na terenie Ukrainy) do punktu B, jak zakładały pierwotne scenariusze. Rozważany obecnie scenariusz zakłada, że ciężarówki podlegające takiej dodatkowej kontroli byłyby dodatkowo znakowane. W grę wchodzi także tzw. czasowe ograniczenia obowiązywania przepisów o liberalizacji przewozów, jakie mogą wykonywać ukraińscy przewoźnicy.

Nad rozwiązaniami pracuje między innymi Wydział Polityki Transportu Drogowego Unii Europejskiej. Przedstawiciele branży transportowej czekają na nowe rozwiązania. Mają jednak wątpliwości. Nie chodzi o to, żeby ten transport był kontrolowany i spowalniany, bo czas to pieniądz. Chodzi o to, żeby ciężarówki na dobrych, równych zasadach mogły funkcjonować w tym biznesie międzynarodowym - podkreślała w pierwszej połowie kwietnia w rozmowie z RMF FM rzeczniczka Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce Anna Brzezińska-Rybicka. Spodziewamy się niepewności, każdy biznes potrzebuje przewidywalności, a biznes transportowy tym bardziej, bo jesteśmy w ruchu i jest to żywy organizm. Czerwiec i lipiec będą niebawem - dodaje.