"Śledzę cię, dopadnę i rozszarpię" - takie między innymi słowa - jak dowiedział się reporter RMF FM - usłyszeli przez telefon kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli zajmujący się aferą Funduszu Sprawiedliwości i Fundacją Profeto księdza Michała O. Zawiadomienie w tej sprawie trafiło już do prokuratury.

REKLAMA

Zawiadomienie jest już analizowane przez śledczych. Postępowanie sprawdzające prowadzi Prokuratura Rejonowa Warszawa Ochota - do tej jednostki przekazała pismo prezesa NIK Prokuratura Okręgowa. Groźby kierowane do kontrolerów przychodziły na telefon stacjonarny w siedzibie Izby, która znajduje się właśnie na warszawskiej Ochocie.

Nieznana jeszcze osoba miała straszyć kontrolerów ciężkim pobiciem "tak, że cię dziecko nie pozna". Padały też słowa "śledzę cię, dopadnę i rozszarpię". Było to ostrzeżenie, aby nie podejmowali czynności wobec Fundacji Profeto.

Urzędnicy NIK potraktowali groźby bardzo poważnie, tym bardziej, że dzień wcześniej - w ramach czynności kontrolnych - zapowiedzieli wejście na teren budowy prowadzonej w Warszawie przez fundację księdza Michała O.

Jak nieoficjalnie dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, kontrolerom udało się nagrać ostatni fragment gróźb kierowanych przez telefon.

NIK od czerwca prowadzi kontrolę wykorzystania środków z Funduszu Sprawiedliwości. Kontrolą objęto ministra sprawiedliwości oraz 22 beneficjentów umów dotacji udzielonych z jego środków. Obejmuje okres od 1 stycznia 2021 r. do końca 2024 r.

Ksiądz Michał O. wyszedł za kaucją z aresztu

Prezes fundacji Profeto, czyli ksiądz Michał O. został zatrzymany przez ABW pod koniec marca. Oprócz niego funkcjonariusze zatrzymali również dwie urzędniczki Ministerstwa Sprawiedliwości.

Zarzuty względem ks. O. dotyczą m.in. wypłaty z Funduszu Sprawiedliwości ponad 66 mln zł dla Profeto, która - w ocenie prokuratorów - nie spełniała wymagań formalnych i merytorycznych, by otrzymać te pieniądze.

W piątek, 25 października ks. Michał O. opuścił Areszt Śledczy w Warszawie-Służewcu. Wcześniej wpłacono poręcznie majątkowe w wysokości 350 tys. zł, które umożliwiło mu wyjście z aresztu.