Arabia Saudyjska ma plan, jak wprowadzić pokój na Bliskim Wschodzie. Przewiduje on uznanie państwa Izrael przez kraje arabskie, jeśli wycofa się z ziem palestyńskich, okupowanych od 1967. Propozycja zainteresowała Izraelczyków: prezydent zaprosił autora planu księcia Abdullaha do wizyty w Izraelu, a szef MSZ poprosił USA o zorganizowanie spotkania z Saudyjczykiem.
5 czerwca 1967 Izrael - uprzedzając uderzenie połączonych sił arabskich - zaatakował skoncentrowane na granicach wojska egipskie, jordańskie i syryjskie (Wojna Sześciodniowa). Arabowie doznali druzgocącej porażki: Izrael zajął wschodnią część Jerozolimy, Strefę Gazy i Zachodni Brzeg Jordanu (a także Wzgórza Golan, ale o tym saudyjska propozycja nie wspomina). Teraz te tereny miałaby opuścić izraleska armia, w zamian świat arabski uznałby istnienie państwa żydowskiego i nie dążyłby do jego zniszczenia.
Propozycja nie uzależnia przystąpienia do negocjacji od zawieszenia broni. Wszystkie poprzednie inicjatywy pokojowe nie mogły wystartować właśnie z powodu nieustających starć palestyńsko-izraelskich.
Prezydent Izraela, Mosze Katzav uznał tę propozycję za bardzo interesującą i zaprosił autora planu - saudyjskiego księcia Abdullaha - do złożenia wizyty w Jerozolimie. Także izraelski spraw zagranicznych Szimon Perez powiedział, że plan Saudyjczyka jest fascynujący i poprosił Waszyngton o pilne zorganizowanie spotkania z księciem Abdullahem. Wiadomo, że pod koniec marca odbędzie się w Bejrucie spotkanie przywódców państw arabskich. Saudyjskie media spekulują, że wtedy właśnie plan zostałby oficjalnie zatwierdzony przez stronę arabską. Posłuchajcie też relacji korespondenta RMF w Izraelu, Eli Barbura.
Tymczasem na Bliskim Wschodzie nadal leje się krew. W pobliżu Betlejem na Zachodnim Brzegu w palestyńskim ataku zginęło dwóch Izraelczyków, a dwóch innych odniosło rany. W trwających od 17 miesięcy starciach izraelsko-palestyńskich zginęło co najmniej 1276 osób.
rys. RMF
18:30