"Jeżeli ustawa o Sądzie Najwyższym wejdzie w życie, ja osobiście nie będę wierzył w wyroki polskich sądów" - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Mariuszem Piekarskim były prezes Sądu Najwyższego prof. Adam Strzembosz. Jak ocenia: ustawa ta to katastrofa przede wszystkim dla zwykłych obywateli.
Według prof. Strzembosza, ustawa o SN wprowadzona łącznie z ustawami o Krajowej Radzie Sądownictwa i sądach powszechnych spowoduje, że poziom niezawisłości sędziowskiej będzie ograniczony, bo intencją tych regulacji jest przejęcie kontroli nad sądami - a obywatele zostaną przez to pozbawieni niezawisłych sądów.
(Obywatele) staną się przedmiotem manipulacji politycznych i będą w sądzie mieli taką akurat gwarancję właściwego, niezawisłego rozpoznania ich sprawy, jak mają w tej chwili na Białorusi - komentuje prof. Strzembosz.
Dodaje, że Sąd Najwyższy ma stać się głównie izbą dyscyplinującą wszystkich sędziów, by minister miał nad nimi kontrolę, by politycy mieli w garści wymiar sprawiedliwości - takich prof. Strzembosz używa słów.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Mariusz Piekarski: Czy może w tej ustawie dostrzega pan cokolwiek, co jest korzystne dla obywatela stającego przed sądem?
Profesor Adam Strzembosz: Ta ustawa pozornie, jest najbardziej dotkliwa dla sędziów. W rzeczywistości jest katastrofą dla obywateli.
Dlaczego?
Dlatego, że obywatel musi wiedzieć, że w sądzie będą rozpatrywać jego sprawę. Może nie zawsze najmądrzej, może w sposób budzący jakieś zastrzeżenia, ale w sposób niezawisły, a nie według wytycznych, które sędzia dostał tuż przed sprawą, albo który dobrze wie czego oczekuje władza. Sędzia, który w każdej chwili będzie mógł być odwołany. Sędzia, którzy w każdej chwili może stać się przedmiotem postępowania dyscyplinarnego, dlatego że nie zastosował właściwego prawa, albo odwołał się wprost do konstytucji. To będzie sędzia dyspozycyjny. To jest katastrofa nie dla sędziów. Szczególnie ci dyspozycyjni będą szybko awansować i zarabiać dobre pieniądze. To jest katastrofa dla tych, którzy staną przed tym sądem. To oni są zagrożeni. Mam oczywiście wielki szacunek dla sędziów, ale mnie nie na nich zależy. Mnie zależy na polskich obywatelach, którzy staną się przedmiotem manipulacji politycznych i będą w sądzie mieli taką akurat gwarancję właściwego, niezawisłego rozpoznania ich sprawy, jak mają w tej chwili w Białorusi.
A może korzyścią dla obywateli, o czym mówią ci którzy napisali ten projekt, jest oczyszczenie Sądu Najwyższego, oczyszczenie środowiska sędziowskiego? Pan mówi, że go nie trzeba oczyszczać.
Proszę Pana, jeżeli by uznano, że jeszcze dotąd, w wymiarze sprawiedliwości orzekają sędziowie, którzy się skompromitowali przed 89 rokiem, będąc służalczy wobec ówczesnej władzy, to niech uchylą tę ustawę, która poprzednio regulowała postępowanie w takich przypadkach. Niech wydadzą nową ustawę i niech tych sędziów, może pięciu, może sześciu, może dziesięciu - rozliczą. Bo przecież ci sędziowie już dawno są w grobie albo na długoletniej emeryturze, ale jeżeli tacy są, a ja tego wykluczyć nie mogę, niech się z nich oczyszczą. Ale niech nie czyszczą całego aparatu sądownictwa. Do tego trafiała najzdolniejsza młodzież, z piątkami w wyniku studiów, która najlepiej zdała aplikację i zdała najlepiej egzamin sędziowski. To były nasze dzieci. Dzieci robotników, chłopów, ludzi z różnych środowisk społecznych. Nie żadna kasta, wybierana spośród nie wiadomo kogo. Jeżeli ci ludzie mają być poddani ponownej weryfikacji, to nie dlatego, że byli panem Andrzejem Kryże, prawda, albo prokuratorem Piotrowiczem. Tylko dlatego, że wydawali takie orzeczenia, które się nie podobały. Już można z góry powiedzieć, że 10, 15 sędziów wypadnie natychmiast, bo zły wyrok wydali w sprawie roszczeń rodziny pana ministra ze względu na śmierć jego ojca. Bo w sprawie pana Kamińskiego też się nie spisali, bo powiedzmy wydadzą orzeczenie niekorzystne w sprawie o spowodowanie wypadku z udziałem pani premier i tak dalej i tak dalej. Możemy tych ludzi wyliczać, a oni zapłacą za swoją niezawisłość. Będą tak traktowani, jak pan Jaki potraktował sędziego, która na jego wniosek odpowiedziała odmownie. To zresztą wniosek dotyczący wstępnej fazy postępowania, a pan Jaki krzyczał na nią: "Jeszcze będzie pani miała postępowanie dyscyplinarne!". Otóż proszę państwa, ja przeżyłem długi okres Polski ludowej w sądownictwie i znam różne podłe machinacje. Nie spotkałem się ani jednego razu z przypadkiem, jakby wiceminister, albo podobny urzędnik ośmielił się na sali sądowej jawnie poniżać sędziego. Tu mamy właśnie poziom nie tylko etyczny, nie tylko intelektualny, ale też stosunek do wymiaru sprawiedliwości. Jeżeli wiceminister zamiast się odwołać w ramach zażalenia, które byłoby rozpoznane w ciągu kilkunastu dni, krzyczy na sędziego i grozi mu postępowaniem dyscyplinarnym, gdzież tu mamy mówić o niezawisłości sądownictwa, w tych planach które pochodzą od pana Jakiego i jego przełożonych.
Jakie są, pana zdaniem, intencje tej ustawy?
Intencje są takie, żeby mieć w garści wymiar sprawiedliwości. Żeby ten wymiar był służebny wobec planów politycznych, również wobec pewnych zamierzeń ekonomicznych tej ekipy. Przecież narażają się na krytykę międzynarodową, właściwie naszych współuczestników Unii Europejskiej, nie po to, żeby to nie przyniosło żadnego efektu. Przecież to nie chodzi o dobro społeczeństwa, o czyszczenie wymiaru sprawiedliwości. To chodzi o cele polityczne. Tak jak Trybunał Konstytucyjny z przyczyn politycznych został zniszczony, jak Krajowa Rada ma być w stu procentach polityczna, tak samo chodzi o to, żeby Sąd Najwyższy był polityczny, a w gruncie rzeczy, żeby był sądem dyscyplinarnym, który będzie dyscyplinował niepokornych sędziów, prokuratorów, adwokatów, radców prawnych i tak dalej.
Ostatnie pytanie, panie profesorze. Czy po tych zmianach Polacy, obywatele, pana zdaniem, będą mogli wierzyć w wyroki sądu?
Ja nie będę wierzył.
(e)