Policyjni śledczy i biegli z zakresu pożarnictwa rozpoczną w poniedziałek prace na zgliszczach hali magazynowej, która spłonęła w Wólce Kosowskiej koło Warszawy. Na razie brane pod uwagę są wszystkie hipotezy dotyczące przyczyn pożaru - także podpalenie.
Policyjni eksperci wejdą na miejsce wówczas, kiedy pracę zakończy straż pożarna. Musi być informacja, że teren jest dogaszony w takim stopniu, że przebywanie na nim dla innych osób nie stanowi zagrożenia. Grupa dochodzeniowo-śledcza i biegli z zakresu pożarnictwa rozpoczną tam pracę jutro - powiedział w niedzielę wieczorem Mariusz Mrozek ze stołecznej policji.
Jak dodał, na obecnym etapie policja nie wyklucza żadnej z hipotez dotyczących przyczyn pożaru. Bierze pod uwagę zarówno działanie celowe, jak i przypadkowe zaprószenie ognia. Każda hipoteza jest do wyjaśnienia - czy było to działanie celowe, przypadkowe zaprószenie ognia albo zwarcie instalacji elektrycznej. Jutro ekipa będzie musiała ustalić najpierw miejsce, gdzie pożar się rozpoczął; wówczas ustali, z jakich przyczyn pojawił się ogień - mówił Mrozek. Dodał również, że na szczęście nie ma żadnych informacji o jakichkolwiek poszkodowanych.
Strażacy odebrali zgłoszenie o pożarze w niedzielę około godziny 5 rano. Ogień objął ok. 5 tys. metrów kwadratowych hali magazynowej, której łączna powierzchnia to 10 tys. m2. W budynku były głównie tekstylia, ale też sprzęt AGD. Temperatura wewnątrz hali sięgała nawet 1000 stopni Celsjusza. Na miejscu, oprócz strażaków, pojawiła się grupa ratownictwa chemiczno-ekologicznego, aby monitorować stan powietrza w okolicy pożaru. Wydany został komunikat zalecający okolicznym mieszkańcom zamknięcie okien. Około południa straż informowała, że dym unosi się już jedynie w bezpośredniej bliskości hali, a zagrożenia dla mieszkańców nie ma.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
To kolejny pożar hali w Wólce Kosowskiej w ostatnich latach. W sierpniu 2009 r. z ogniem przez 17 godzin walczyły 42 jednostki straży pożarnej. Spłonęło ok. 100 boksów, a straty sięgnęły milionów zł. Podczas pożaru nikt nie został poszkodowany. Przyczyną wybuchu ognia było zwarcie instalacji elektrycznej.
W maju 2011 pożar zajął 10 tysięcy metrów kwadratowych. Z ogniem walczyły wówczas przez wiele godzin 34 jednostki straży pożarnej z Warszawy i okolicznych powiatów. Prokuratura Rejonowa w Piasecznie ws. tego pożaru wszczęła wówczas śledztwo.