Łódzka prokuratura prowadzi śledztwo z doniesienia Bartłomieja Misiewicza na posłów Platformy Obywatelskiej Jana Grabca i Cezarego Tomczyka, którzy wcześniej donieśli, że Misiewicz mógł popełnić przestępstwo. Tamto śledztwo umorzono; teraz prokuratura bada, czy posłowie fałszywie oskarżyli Misiewicza.
We wrześniu "Newsweek" napisał, że Misiewicz miał proponować radnym Platformy Obywatelskiej w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS sugerując, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce, której prezes miał towarzyszyć mu w "werbunkowym spotkaniu". W związku z tym artykułem Misiewicz poprosił ministra Antoniego Macierewicza o zawieszenie w funkcjach w MON.
Minister przychylił się do tego; kilka tygodni później poinformował, że Misiewicz jest zawieszony w funkcjach rzecznika MON i szefa gabinetu. Nigdy jednak Misiewicz nie przestał pracować w gabinecie politycznym, gdzie - jak wyjaśniono wówczas - zajmował się "analizą dezinformacji medialnych".
Prokuratura w Piotrkowie Tryb. pod koniec października wszczęła śledztwo po doniesieniu, jakie złożyli posłowie PO Cezary Tomczyk i Jan Grabiec. Było prowadzone ws. obietnic, jakie miał składać Misiewicz. Na początku grudnia piotrkowska prokuratura uznała, że w zachowaniu Misiewicza brak jest znamion przestępstwa i śledztwo zostało umorzone.
W połowie listopada Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie powołania Misiewicza do rad nadzorczych Polskiej Grupy Zbrojeniowej i Energa Ciepło Ostrołęka. Jak wskazywano, Misiewicz nie spełnia wymogów formalnych bez ukończonych studiów wyższych ani egzaminu na członka rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa.
Po umorzeniu tych spraw Misiewicz wrócił na stanowisko rzecznika MON i szefa gabinetu politycznego ministra obrony.
W tej sytuacji to Misiewicz złożył do prokuratury zawiadomienie o fałszywym oskarżeniu go przez Tomczyka i Grabca. We wtorek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania potwierdził, że wszczęto je 9 grudnia - o czym wówczas nie informowano.
Za fałszywe oskarżenie grozi kara do 2 lat więzienia. Jak powiedział Kopania, Misiewicz był już przesłuchany i składał w tej sprawie zeznania.