Jest śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego szefa gabinetu politycznego ministra obrony narodowej - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Wszczęła je prokuratura okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim, a dotyczy ono opisywanej w mediach propozycji dla radnych PO. Współpracownik Macierewicza miał im obiecywać zatrudnienie w państwowej spółce w zamian za koalicję z Prawem i Sprawiedliwością.
Śledztwo dotyczy przekupstwa, za które grozi do 8 lat więzienia. Chodzi o obietnicę korzyści osobistej i majątkowej w zamian za konkretne zachowanie. Korzyścią, jak twierdzi prokuratura, miało być zatrudnienie, a jego warunkiem - oddanie przez radnych Platformy głosów wraz z Prawem i Sprawiedliwością na kandydata tej partii na wicestarostę powiatu bełchatowskiego.
Zawiadomienie w tej sprawie, po doniesieniach medialnych, złożyło w prokuraturze dwóch posłów PO. W postępowaniu sprawdzającym, co regulują przepisy, nie można przesłuchiwać nikogo poza zawiadamiającymi - między innymi dlatego prokuratura zdecydowała się na wszczęcie śledztwa.
Teraz przygotowywany jest plan przesłuchań osób, które uczestniczyły w spotkaniu, podczas którego miała paść propozycja Misiewicza.
Wyrażam zadowolenie, że zostało podjęte śledztwo prokuratorskie, które, jak jestem przekonany, wykaże nieprawdziwość medialnych oskarżeń i próbę zorganizowania politycznej nagonki na Prawo i Sprawiedliwość oraz na pana dyrektora Bartłomieja Misiewicza - oświadczył szef MON Antoni Macierewicz w komentarzu przesłanym PAP. Jestem przekonany, że takie bezprawne działania opozycji powinny być ścigane z mocy prawa i dobrze się stało, że Bartłomiej Misiewicz postanowił podjąć kroki prawne wobec posłów Platformy Obywatelskiej, którzy świetnie wiedząc, że nie doszło do popełnienia żadnego przestępstwa, szkalują jego dobre imię - dodał minister.
(MRod)